Skutki pewnej podróży
Willis Earl Beal wyjechał z Chicago i trafił do Nowego Meksyku – ot tak, bez celu i planów, może naczytał się Kerouaca.
Na miejscu łapał dorywcze fuchy, podrywał dziewczyny, snuł się po barach... smakował życie obiboka. Po pewnym czasie doszedł do wniosku, że ma do opowiedzenia parę historii, niezły głos – czemu więc nie nagrać płyty? Jak pomyślał, tak zrobił – jego „Acousmatic Sorcery" dosłownie rozbraja naturszczykowskim wdziękiem. To niby- -chropowate bluesy, ale i z soulową nutą, szczyptą folku i skłonnością do lekkiej psychodelii. Beal mówi, że chciałby być czarnym Tomem Waitsem. To daleka droga, ale kierunek jest właściwy. —wl