Wehikuł czasu, czyli pluszak Tuska
Powrót propagandy sukcesu najbardziej uderzający jest dla tych, którzy byli pewni, że to już zamknięta przeszłość
Pracownicy głównego nurtu od razu wiedzą, że to co najwyżej bałagan, a tak w ogóle to nie wypada zajmować się katastrofą smoleńską dwa lata później, zwłaszcza jeśli władze rosyjskie wyjaśniły już wszystko. I nic nie zmienia, gdy okazuje się, że niektóre z ich ustaleń nie tylko nie są udokumentowane, ale także wszystko im przeczy. To jednak nie powód, aby do sprawy wracać. Człowiek jest omylny, a jeśli nie ma dowodu na obecność generała Błasika w kokpicie, to na jego nieobecność też nie ma. Funkcjonariusze głównego nurtu potrafią sprawę postawić twardo: czy ktoś udowodnił brak nacisków na pilotów?
Kiedy czytam, jak pluszak premiera, szef tygodnika, który usiłuje opatentować swoje prorządowe slogany, ubliża krytycznym dziennikarzom i dezawuuje ich, myślę, że gierkowscy propagandyści mogliby się od niego sporo nauczyć.