Trąd
Polaków wsysa czarna dziura. Znikają. Nie tylko z powodu demograficznej katastrofy. Przede wszystkim z powodu aksjologicznego trądu, jakim jest zgoda na narodowy strach
Podzieliliśmy się na cztery „plemiona". Po pierwsze tych, którzy wiedzą, że w Smoleńsku dokonano zamachu. Po drugie tych, którzy wiedzą, że zamachu na pewno nie było. Po trzecie tych, którzy wciąż nie wiedzą, ale chcą się dowiedzieć. I wreszcie tych, którzy nie wiedzą, ale dowiedzieć się nie chcą. Zwykle stronię od nadużywania wielkich słów, ale tym razem powiem, że od tego, jak wielkie już jest i jak wielkie będzie się stawać to czwarte „plemię", zależy, czy przetrwamy jako państwo. A może i jako naród.
Lawina kłamstw
Rozumiem postawę tych, którzy są pewni, że w Smoleńsku był zamach. Taka hipoteza jest pierwszą rozważaną w przypadku tragicznej śmierci każdego przywódcy każdego państwa na świecie. U nas tymczasem została natychmiast histerycznie odrzucona. A potem ruszyła lawina krętactw, kłamstw, zacierania śladów, ostentacyjnego niszczenia dowodów, niewiarygodnie bezczelnego prowokowania przez Rosjan polskiej opinii publicznej, poniżania przedstawicieli polskiego państwa, powodujących nie – choćby elementarny – opór, choćby pozorowanie prób przywracania symetrii, ale żałosną służalczość. Zbyt wiele tajemniczych zaginięć lub nagłych śmierci osób, które mogły o przyczynach i przebiegu tragedii dużo wiedzieć. Zbyt długi, o dwa lata i trzy miesiące, rosyjski areszt należących do Polski czarnych skrzynek i wraku samolotu. Zbyt wiele twardych argumentów wybitnych przedstawicieli nauk ścisłych, że z lotem i rozpadem tupolewa było zupełnie inaczej, niż nam opowiedziano. Zbyt wiele jednoznacznych polskich doświadczeń z KGB, z sowiecką ostentacją w kłamstwach, z putinowską bezwzględnością w usuwaniu politycznych przeciwników, także gdy bezpośrednio nie są już groźni. Morderstw dla przykładu, dla zastraszenia potencjalnych „buntowszczików". Czy niewyjaśnione śmierci obu synów pułkownika Kuklińskiego, los Politkowskiej, Litwinienki i dziesiątki innych tajemniczych zgonów przeciwników Putina nie są złowrogą „nauką" dla oponentów jego reżimu? Prezydent Rzeczypospolitej mógł zostać zamordowany w Rosji za ocalenie Gruzji przed rosyjską inwazją, za politykę budowania sojuszu państw Europy Środkowej mającego przeciwstawić się rosyjskiej dominacji. Uwzględniając kagiebowską, sowiecką logikę i ponurą tradycję – motywy były.