Gdy państwo zawodzi w sprawie kiełbasy
Liczba spraw, o których nie wypada publicznie mówić i o nich przypominać, gwałtownie we współczesnym świecie maleje
Kwestie obyczajowe już dawno przestały być tabu, a intymne zawisły na reklamowych billboardach. Kiedyś byłoby pewną niestosownością przypominać dorosłym ludziom, jakie są np. ich rodzicielskie obowiązki.
A dziś, bez żadnego wstydu, psychologowie muszą tłumaczyć, że dziecko to nie jest rzecz i że ma uczucia. I że nawet jest mu przykro, a może wręcz przeżywać tragedię, gdy się je zostawi na lotnisku z obcymi ludźmi.
Tak, jakby rzeczy oczywiste nagle przestały takimi być.
Jest jednak mnóstwo spraw pozornie błahych, przechodzących bez większego rozgłosu, które mogą bardziej przemawiać do wyobraźni niż ogólne słuszne narzekania na służbę zdrowia czy sądownictwo. Choćby taka ostatnio sprawa, która pojawiła się w cieniu afery taśmowej. Zresztą też jest związana z Ministerstwem Rolnictwa. Otóż resort ten umywa ręce w kwestii jakości wędlin sprzedawanych na naszym rynku. Producenci będą nadal mogli wypełniać kiełbasy zmielonymi kośćmi, świńską skórą i tłuszczem.