
Jak to było z dźwignią handlu
Do zakupu namawiać nie musiała – nie było to konieczne. Za to ubarwiała szarą rzeczywistość i zdobiła ulice polskich miast. Skazana na degradację w latach 90. – od kilku lat wraca do łask
Najwięcej fanów mają stare neony. Popularność zyskały w dużej mierze dzięki Ilonie Karwińskiej, polsko-brytyjskiej fotografce. Kilka lat temu postanowiła uwiecznić znikające dzieła dawnej reklamy. Zaczęła od sporządzenia listy, na której znalazł się „Berlin" – nazwa domu handlowego przy pl. Konstytucji.
– Niestety, gdy zaledwie kilka dni później wróciła z aparatem, okazało się, że neonu już nie ma – mówi Witold Urbanowicz, rzecznik Muzeum Neonu. – Po nitce do kłębka dotarła do producenta napisu, czyli przedsiębiorstwa Reklama, i okazało się, że świecące litery jeszcze są w magazynie. Podobnie było z innymi – mówi Urbanowicz. Z zebranych fotografii powstał album.
Wabik, pisanka, szeryf
Dwa lata temu entuzjaści neonów z Karwińską na czele założyli fundację i tak, podczas ostatniej Nocy Muzeów, wystartowało Muzeum Neonu, mieszczące się w jednej z hal po dawnej fabryce motocykli na warszawskim Kamionku przy ul. Mińskiej 25. O jego jarzących się eksponatach opowiada z pasją Leszek Parzych, który 30 lat (od 1964 r.) przepracował w przedsiębiorstwie Reklama przy produkcji szklanych rurek tworzących mniej lub bardziej fikuśne wzory.