Podsłuchane pod drzwiami
To niedojdy! Łamagi! Lebiegi! Niedorajdy! Ale bym im nogi z tyłka powyrywał!
Donek, uspokój się, whisky sobie łyknij. Zaraz jedziesz na wakacje.
I jak ja mam spokojnie wyjechać, jak tutaj dupa blada?! Ile medali mieliśmy mieć? Ile ta idiotka zapowiadała?
Siedem. Albo osiem nawet.
No. Myśmy z Igorem przecież całą strategię pod to ułożyli. Wszystko było przygotowane.
Nawet koszulę już wybrałem na przywitanie sportowców. Przemówienie napisane, nauczyłem się na pamięć. Odznaczenia porozdzielaliśmy... I co ja mam teraz zrobić?
Za co mam ich nagradzać?
No... Można zawsze nawiązać do pięknej idei olimpijskiej, że nie wygrana się liczy, ale uczestnictwo...
Paweł, czyś ty zdurniał?! My tu opowiadamy bajkę dla ludzi sukcesu. Co im mam wciskać? Że fajnie, bo nasi dolecieli jednak do Londynu?!
To może... Może wyjedź na wakacje i nie wracaj. To znaczy nie, że w ogóle, ale jakoś dłużej. Ja tam coś opowiem. Na przykład, że sobie nogę na nartach złamałeś...
W środku lata?! Won! Boże, z kim ja muszę pracować...