Co wolno PO?
Podwykonawcy autostrady A2, którzy nie otrzymali należnych im wypłat, gnębieni byli wszelkiego typu kontrolami państwowymi
Pamiętamy dramatyczne protesty przedsiębiorców, którzy nie doczekali się należności od głównego inwestora, czyli DSS. Wielu doprowadziło to do bankructwa, wielu – na jego skraj. Kiedy postanowili się bronić i założyli w tym celu stowarzyszenie, a ich sprawa dotarła wreszcie – głównie dzięki programowi Jana Pospieszalskiego – do opinii publicznej, reakcja władz była dwojaka. Formalnie przyjęta została ustawa umożliwiająca im uzyskiwanie odszkodowań, a nieformalnie – zostały nasłane na nich wszelkiego typu zmasowane kontrole, od skarbowych do celnych. Lekcja była jasna: odszkodowania na mocy stworzonej naprędce ustawy są bardzo niepewne, kontrola jest konkretna, dotkliwa i – zwłaszcza w tak biurokratycznym kraju jak III RP – zawsze może doprowadzić do niemiłych konsekwencji. Lepiej więc położyć uszy po sobie i nie wychylać się z nawet najsłuszniejszymi skargami czy żądaniami pod adresem rządów miłości.