Bąk wylatuje z gniazda
Szok! Gurney Jr. już w 1981 r. opisał Józefa Bąka i jego rozmowy z ojcem!
Leci to dokładnie tak:
Ojciec: Przez pół życia poznajemy ludzi.
Chłopiec: A co przez drugą połowę, tato? (Pauza. Ojciec mierzy go ostrym spojrzeniem)
Ojciec: Puściłeś bąka?
Chłopiec: Nie, tato...
Ojciec: To był bąk, prawda?
Chłopiec: Nie, tato. Naprawdę...
Ojciec: Według mnie to był taki cichy bąk. A ludzie, którzy puszczają bąki, zazwyczaj nie jedzą w pokoju stołowym.
Chłopiec: Nie chciałem, tato.
Ojciec: Puśćmy to w niepamięć. Kontynuujmy nasze śniadanie.
Scenka pochodzi z nagrodzonej Pulitzerem sztuki „Pokój stołowy" (prem. 1981) Amerykanina A.R. Gurneya Jr. A ja zachodzę w głowę, skąd do ludzi przychodzą takie proroctwa. Bo że autor kreśli dzisiejszy obraz rodziny Tusków, ich dywagacje o pseudonimach syna i o tym, jak zatuszować jego kosztowne cwaniactwo (po tatusiu?), to jasne jak peruwiańskie słońce.
A teraz minutą refleksji i zadumy nad kondycją III RP pożegnajmy kolejną złotą kurę, która zniosła jaja jak berety. Żegnaj Amber Gold, żegnaj dziennikarska i menedżerska kariero premiera juniora, zwanego całkiem poważnie przez zapłakanych demiurgów przekazu premierowiczem.
Jaja jajami, teraz poważnie: co zrobimy, jeśli się okaże, że młody Tusk naprawdę wcale nie nazywa się ani Tusk, ani Michał, jeno Bąk, konkretnie Józef, gmina Żukowo, bez wykształcenia, czyli tak, jak podpisywał e-maile z raportami dla pracodawcy?! A jeśli i ojciec jest Bąk? Jeśli dlatego właśnie bąka uczyniono symbolem naszej prezydencji w Unii? To się niestety układa w logiczną całość.
Tamten Tusk, który chciał walczyć z biurokracją i otwierać firmy w jednym okienku, który po pierwszym pawiu Palikota bez wahania zdzieliłby go w pustostan, mógł zostać podmieniony – na Bąka właśnie. A u Bąków standardy nie są zbyt wysokie.
Młody mówił, że go chcieli w OLT, choć prezes OLT twierdzi, że sam przylazł po prośbie. Pisał w „Wyborczej" laurki liniom lotniczym, w których był jednocześnie zatrudniony. I ten dziennikarski majstersztyk: ułożyć pytania w wywiadzie z prezesem, a potem samemu na nie odpowiadać. Pulitzer dla Bąka Jr.
Stary Bąk aż tak nie musi. Od tego ma ludzi, by na przygotowane przez siebie pytania potrafili na konferencjach odpowiadać z uśmiechem, sensem i przekazem lepszego jutra pod rządami Tuska czy Bąka.
Ale co tam. Puśćmy to w niepamięć – jak pisze Gurney Jr. – Kontynuujmy nasze śniadanie. Nic się nie stało, to tylko młody Bąk wyleciał z gniazda.