Płynność rozpaczliwcem
Jeżeli dziennikarze „Spiegla” piszą prawdę, to wspólna waluta europejska jest gigantyczną bańką spekulacyjną
Coś naprawdę złego stało się z czwartą władzą, jak jeszcze do niedawna nazywano media. Coraz bardziej stają się one „przemysłem przykrywkowym", który raczej odwraca uwagę od ważnych wydarzeń, niż o nich informuje, i raczej trywializuje czy wręcz wulgaryzuje problemy, niż je objaśnia opinii publicznej. Zresztą opinia publiczna zdaje się zanikać na rzecz motłochu zdolnego tylko krzyczeć: „Chleba i igrzysk".
Niemiecki „Der Spiegel" ujawnił, że Europejski Bank Centralny, z cichym przyzwoleniem kanclerz Niemiec i pomniejszych władców Unii Europejskiej, obchodzi na masową skalę prawo, podtrzymując finanse Grecji. Inżynieria całej operacji jest nieco zbyt skomplikowana, by ją objaśnić w krótkim felietonie, ale sprowadza się do regularnego wstrzykiwania do greckiego banku centralnego gotówki, ratującej go na bieżąco przed utratą wypłacalności. Cała rzecz w tym, że EBC ma surowo zakazane wspieranie rządów państw unii walutowej, bo to prosta droga do wykopyrtnięcia całej unii (nawet gdyby istniała realna perspektywa, że wspierany rząd kiedyś pieniądze odda, a to nader wątpliwe). Robi to więc drogą okrężną, poprzez banki pośredniczące, wspieranie zaś greckiego budżetu upozorowane jest na komercyjne kredyty zabezpieczone obligacjami, choć wszyscy wiedzą, że jest to „zabezpieczenie", by użyć terminu fachowego, śmieciowe i na wolnym rynku nikt by go nie przyjął.