Śląski kulturkampf
W numerze 32/2012, w artykule „Nasz mały śląski kulturkampf ", pan red. Piotr Semka napisał: „Próbują sami uwierzyć i wmówić innym, że Śląsk to było kiedyś takie mityczne miejsce, gdzie uzupełniały się tożsamości polska, niemiecka i czeska.
To nieprawda. Śląsk był obszarem, gdzie prowadzono konsekwentną germanizację wobec Polaków".
Jestem Ślązakiem „z dziada pradziada" i bielszczaninem, że tak powiem, „z dziada". Przede wszystkim jestem oczywiście Polakiem. Nie jestem też bezkrytycznym zwolennikiem pana Gorzelika, lecz chciałbym zauważyć, że panu red. Semce, przy całym moim do niego szacunku, musiał umknąć fenomen miasta Bielska, którego wielokulturowa społeczność potrafiła wspólnie działać, m.in. własnym sumptem stawiając przepiękny, wspólny gmach teatru bielskiego.
Nie przeczę, że Śląsk był obszarem intensywnej germanizacji, ale nie można pisać, że na Śląsku tożsamość niemiecka, polska czy czeska nie współistniały i się nie dopełniały. Akurat w Bielsku i Białej społeczności niemiecka, polska, żydowska i czeska potrafiły ze sobą współistnieć.
Henryk Karasiński, lat 20, Bielsko-Biała, Śląsk
Zgoda, ale na podstawie, którą pan uznaje: Śląsk jest polski, Ślązacy to Polacy. Problem w tym, że separatystyczny RAŚ tak naprawdę neguje polskość Śląska, a śląską specyfikę buduje nie obok narodowości polskiej, ale zamiast. Skandaliczny kanon literatury śląskiej, o którym pisał red. Semka, jest tego dowodem – autorzy podkreślający polskość Śląska, opisujący brutalność Niemców, cierpienia pod naciskiem germanizacji, się w nim nie znaleźli. I to się dzieje na naszych oczach, to jest nasz mały śląski kulturkampf odbywający się za zgodą PO i za publiczne pieniądze.