Teatr zniknął, zostały kulisy
Nowa książka Gaussa mogłaby nosić podtytuł: „Reporter na końcu Europy”. I nie chodzi tu bynajmniej o koniec geograficzny
Karl Markus Gauss to kronikarz schyłku. Ten austriacki reporter i eseista od lat wędruje po Europie, spisując losy zanikających nacji. W „Umierających Europejczykach" złożył wizytę m.in. Aromunom – mającym dziś jedynie w Macedonii prawa mniejszości. Wybrał się do Arboreszów, którzy pół tysiąca lat temu emigrowali z Albanii do Włoch, by – jak na ironię – właśnie tu ocalić resztki kultury, w samej Albanii zmasakrowanej przez Turków i dobitej za komuny. W „Psożercach ze Svini" przywołał z kolei obraz słowackich Romów wyniszczanych przez rodzime mafie – uzależniające ich finansowo i zmuszające do żebraniny. Pisał też Gauss o „Niemcach na peryferiach Europy", których ekspansja Habsburgów rozrzuciła po miastach i wsiach kontynentu, gdzie tworzyli szczelne niemal do XX w., czasem i do dziś, enklawy.
„Zdumiewające, jak niewielu poetów niemieckich mieszkających w Pradze znało język czeski, zdumiewające też, jak niewiele poeci czescy wiedzieli o swoich kolegach, choć mieszkali w tym samym mieście" – wraca do tematu w najnowszej książce „W gąszczu metropolii".
I tutaj Gauss na każdym kroku wynajduje objawy końca, tyle że tym razem nie chodzi o ludzkie populacje beznamiętnie pożerane przez historię, sąsiadów i procesy asymilacyjne. Chodzi o samą Europę – upadający mit jej wielkości. „Cały hotel był teatrem, z którego zniknęły zarówno zespół aktorski, jak i publiczność. Ale kulisy jeszcze istnieją i grupka komediantów wróciła, aby całymi dniami udawać przed nami, że jesteśmy gośćmi światowego hotelu z przeszłości i że przybyliśmy tu w latach 20. ubiegłego stulecia" – pisze o belgradzkim hotelu Moskva.