Co dalej z aferami
Niech się kręci Amber Gold, niech się cieszą dzieci. Skoro emocji nie przysporzyły Polakom ani Euro 2012, ani olimpiada w Londynie, trzeba im dać inne igrzyska.
A tysiące oszukanych rodaków to doskonała historia. Trzeba tylko umiejętnie skonstruować medialny przekaz tak, by w kakofonii różnych opinii o działalności pana P. nic nie było jasne. Można mówić o słabym państwie, ale nie
o dezercji rządu. Dlatego wicepremier Pawlak dumnie podkreśla, jak to jego resort zablokował biznesowe plany pana P., a minister Gowin nie dostrzega błędów w działaniach wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie. Gdy zaś pan premier zapewnia nas, że głęboko wierzy w uczciwość swojego syna, możemy odetchnąć z ulgą. A w medialnej kuchni wrze. Do jednego garnka wrzucono oszukanych ludzi, sztabki złota, nadzwyczaj łagodne gdańskie sądy, wyjątkowo wyrozumiałą panią prokurator, mijającego się z prawdą kuratora, wybieg dla gibonów, film „Wałęsa", dotacje dla świątyni. Kto się w tym połapie – nikt. I o to chodzi. Skoro państwo zawiodło, powołanie sejmowej komisji śledczej wydaje się oczywiste. Tylko ona mogłaby ustalić, czy afera Amber Gold posłużyła rządowi do przykrycia taśm Serafina, które niespodziewanie zaczęły uderzać w polityków PO, czy też sprawa jest poważniejsza. Niewykluczone bowiem, że skala działalności tej firmy uderzyła w czyjeś znacznie większe interesy, o których nic nie wiemy, i dlatego pana P. wystawiono na pożarcie. Nie wyjaśni tego ani prokuratura, ani sąd. Szansa na powołanie komisji jest jednak niewielka, bo trudno się spodziewać, aby rządząca koalicja zdecy- dowała się na publiczne pranie swoich brudów.