Kryzys po chińsku
Gospodarka Państwa Środka może zmienić świat, ale dopiero, gdy ten podniesie się z gospodarczej zapaści
Wyhamował eksport, a import rośnie bardzo leniwie. W przemyśle rosną zapasy, spada indeks giełdowy w Szanghaju. Ekonomiści zastanawiają się, czy „miękkie lądowanie", które zapowiadali jeszcze na początku lata, rzeczywiście się uda.
I czy władze w Pekinie potrafią, a także czy będą chciały uporać się z coraz wyraźniejszymi oznakami spowolnienia w gospodarce. Bo pieniędzy mają w bród, a wyraźnie widać, że dotychczasowe poluzowanie polityki finansowej nie wystarczy, aby chińska gospodarka znów pociągnęła świat, jak to było w 2009 r.
Pojawia się bezrobocie
Na początku sierpnia chiński urząd statystyczny poinformował, że eksport w lipcu wzrósł jedynie o 1 proc. (w czerwcu o 11,3 proc.), a nadwyżka w handlu spada w niespotykanym tempie. To efekt europejskiego kryzysu finansowego. Import także nie rośnie w tempie wskazującym na ożywienie popytu wewnętrznego – ten wzrost wyniósł jedynie 4,7 proc., podczas gdy w prognozach przewidywano dwa razy tyle.