Cytryna północy
Polscy turyści spędzający urlop w Świnoujściu czy Międzyzdrojach w trakcie wypadów na niemiecką stronę wybrzeża Bałtyku natykają się na plażowych straganach na jaskrawopomarańczowe nalewki.
Nazwa na butelkach „Sanddorn-likör" niewiele naszym rodakom mówi, ale nawet jeśliby ją przetłumaczyć – nalewka z rokitnika – dalej brzmi mało znajomo. A szkoda, bo rokitnik pospolity to roślina, której owoce zna, ceni i wykorzystuje większość narodów żyjących wzdłuż brzegów Bałtyku – wszyscy z wyjątkiem Polaków.
Popularność rokitnika u narodów nadbałtyckich wynika z faktu, że jako jedna z niewielu roślin rośnie na jałowych wydmach i piaskach. Najważniejsze jest jednak to, że owoce rokitnika mają siedem razy więcej witaminy C niż cytryna – stąd potoczna nazwa „rosyjski ananas" czy „cytryna północy". Kwaśnych owoców tego krzewu nie zbiera się zbyt łatwo, gdyż łodygi są pełne ostrych kolców. Ta cecha zadecydowała o niemieckiej nazwie rośliny „Sanddorn", czyli piaskowe kolce. Rosjanie nazywają krzak bardziej swojsko – Oblepicha – owoce rokitnika oblepiają gęsto łodygi rośliny.
Rokitnik ceniony jest nie tylko na Pomorzu Przednim i w Maklemburgii, ale również na Łotwie, gdzie z jego owoców robi się nektary, likiery, landrynki, dżemy i galaretki. Te ostatnie wychodzą doskonale, gdyż sok z rokitnika zawiera dużo pektyny, która przyczynia się do szybkiego zestalania się przetworów.
Na dodatek podczas gotowania owoców rokitnika witamina C nie ulega rozkładowi jak w owocach innych roślin, gdyż roślina ta nie posiada enzymów rozkładających tę witaminę. Miłośnicy rokitnika podkreślają też, że jako jedyna z roślin jest źródłem witaminy B12, zapobiegającej niedokrwistości.
Kwaśny smak jego owoców doskonale pasuje do rosyjskich „nastojek", czyli nalewek. Produkuje je znana moskiewska firma Arsenicz. Przetwory z rokitnika przygotowywane są od wieków zarówno w fińskiej Laponii, jak i na Syberii, gdzie docenia się fakt, że wytrzymuje on temperatury do –50 stopni Celsjusza. Niejednego Sybiraka konfitury z pomarańczowych owoców postawiły na nogi – pamiętają je też z wdzięcznością nasi Sybiracy z lat wywózki nad Irtysz i Jenisej.
Krótko mówiąc – same zalety i samo zdrowie. Tylko w Polsce rokitnik nie robi prawie na nikim żadnego wrażenia. Oglądając jaskrawopomarańczowe nalewki i syropy z tego kolczastego krzewu, nasi rodacy naiwnie pytają na wyspie Uznam, czy to sok z marchewki.