Dla kogo złote góry?
Od ogłoszenia upadłości Amber Gold minęło już kilka tygodni, ale wciąż nie znamy odpowiedzi na kluczowe pytania. Po pierwsze: kto naprawdę stoi za tą firmą?
Pytań jest wiele. Dlaczego nad gdańską piramidą został roztoczony parasol ochronny, dzięki któremu mogła przez trzy lata łamać wszelkie reguły rynku i prawa? Po co stworzono linie lotnicze OLT Express? Jakie są związki Amber Gold ze światem przestępczym, a jakie z polityką? Te pytania zadają wszyscy, ale mało jest takich, którzy spodziewają się, że uzyskają przekonującą odpowiedź. Bo ludzie stojący za Marcinem P. nie pozostawili wielu śladów, stworzyli za to sporo mylnych tropów.
Kiedy w Trójmieście pytamy o Marcina P., nasi rozmówcy niemal jednym głosem mówią: „To słup, on się tu nie liczy". A kto się liczy? Warto się przyjrzeć jego adwokatowi Łukaszowi Daszucie. Ten 37-letni prawnik jest prawie nieznany w środowisku. – Być może dlatego, że nie był, jak większość z nas, na aplikacji adwokackiej, ale odbywał ją w prokuraturze – mówi jeden z prawników, który wynajmuje swoje biuro na tym samym piętrze kamienicy przy Targu Drzewnym, gdzie kancelarię ma Daszuta. Nikt go tam nie zna. Owszem, wiedzą, jak wygląda, są z nim na „dzień dobry", ale bywa rzadko.