Historia nie jest z plasteliny
Książka Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop-Beck...” wielu Polaków zaszokowała i zabolała. Jej obrońcy twierdzą, że dyskusja nad alternatywnymi scenariuszami historii jest wartością samą w sobie. Tyle że miłośnicy historical fiction to kiepscy kandydaci na wychowawców narodu
Opowiadano mi kiedyś o ogromnej popularności literatury historical fiction w dzisiejszej Rosji. Tamtejsi autorzy chętnie sięgają po tematy z rosyjskiej historii i w swoich fabułach pomagają wygrać swoim pradziadom, którym zdarzyło się ponieść klęskę, poprzez interwencję przybyszy z XXI w. W ten sposób serca naszych sąsiadów krzepione są wizją rozgonienia Mongołów i stworzenia silnej władzy w Moskwie już w XIII w. lub interwencją nowoczesnych rakiet, które pozwalają wygrać bitwę pod Cuszimą. Wszystko to w imię hasła, że „Rosja nie zasługuje na tak hańbiące klęski z przeszłości". Taka mitologia pozwala zapomnieć o słabościach, jakie doprowadziły do tamtych klęsk, i w miłym nastroju uznać, że wszystko mogło być znacznie bardziej optymistyczne.