Co dalej z antyamerykanizmem?
Ostatnia fala antyamerykańskich protestów w świecie muzułmańskim przypomina o tym, jak bardzo podzielony jest świat w ocenie USA. Kraj uważany kiedyś za ojczyznę demokracji, wzór wolności i miejsce, w którym każdy może zrealizować swoje marzenia, dziś przez ogromną część światowej opinii publicznej postrzegany jest jako siedlisko wszelkiego zła.
Zarzuca mu się rasistowską politykę, mimo że jego prezydentem jest przedstawiciel czarnej mniejszości. Oskarża się go o promowanie dzikiego kapitalizmu, mimo że osiągnął niewątpliwy sukces gospodarczy, a właśnie wprowadzane są reformy socjalne. Wytyka mu się fanatyzm religijny i organizowanie krucjat, mimo że wolność wyznania jest jedną z jego naczelnych wartości. Oskarżenia padają ze wszystkich stron. Mają długą tradycję. W Europie Zachodniej wielokrotnie więcej było swego czasu intelektualistów popierających ludobójcę Stalina niż tych, którzy wspierali demokratów Roosevelta, Trumana czy Eisenhowera. Przeciwnicy Stanów Zjednoczonych na całym świecie stawiają to samo żądanie.
USA mają się wycofać na swój kontynent, przestać ingerować w sprawy reszty świata. Nigdy do tego nie dojdzie. Amerykanie popełniają oczywiście błędy, ale mają tę zaletę, że stojąc na czele wolnej i demokratycznej części świata, nie unikają żadnego wyzwania.