Polska porzuca Polskę
Decentralizacja państwa ma sens. Jego demontaż – nie. A to, co obserwujemy, na demontaż coraz bardziej wygląda
Państwo polskie porzuca państwo polskie. To znaczy: władze centralne Rzeczypospolitej Polskiej wycofują się z terytorium Polski. Pod rządami Platformy proces ten bardzo mocno przyspieszył.
Najpierw (w latach 90.) zamknięto masę połączeń kolejowych, komunikacja autobusowa między mniejszymi miejscowościami zlikwidowała się sama, a budowa nowych i naprawa starych dróg idzie u nas wyjątkowo opornie. Potem przyszedł czas na szkoły. Rząd oddał je – i słusznie – we władanie samorządom, ale – i to z kolei niesłusznie – do tej pory nie był w stanie doprowadzić do zmiany choćby anachronicznej Karty nauczyciela, wysysającej z kas gmin ostatnie soki. W konsekwencji samorządy są zmuszone zamykać coraz więcej szkół, a i tak ich budżety pękają w szwach.
Tym bardziej że do przydzielanych zadań oświatowych dochodzą też inne, w ślad za którymi nie wędrują z budżetu centralnego do gminnego żadne pieniądze. Na przykład w ciągu ostatnich pięciu lat przekazano samorządom prawie pół tysiąca kilometrów dróg, których utrzymanie kosztuje je co roku ponad 50 mln zł. Nie wspominając o przekazywaniu gminom szpitali, które stają się powoli kolejną kulą u nogi dla samorządowych budżetów. I pozostaną nią aż do czasu ich zamknięcia przez władze gmin. Czy o to nam chodzi?
Na tym jednak nie koniec. Teraz bowiem Polska wycofuje się z Polski, zamykając posterunki policji i sądy. Szczególnego pecha mają, jak zwykle w takich przypadkach, mieszkańcy małych miasteczek i wsi. Posterunków ma być zamkniętych 277, a sądów – 79. W ilu z tych porzuconych przez Polskę miejscowości dojdzie do powtórki z Włodowy? Wsi, która za nieobecność u siebie państwa (policjanci z sąsiednich miejscowości uchylali się od interwencji w oczywistej sprawie) zapłaciła wyjątkowo wysoką cenę: doszło tam do linczu na bandycie, a jego sprawcy wylądowali w więzieniu.
Na dokładkę Polska wycofuje się z Polski nie tylko w sensie terotorialnym, ale także „resortowym". To tylko jeden przykład: prokuraturę władze RP oddały we władanie prokuratorom, z wiadomym skutkiem.
Rzecz oczywista, publicznych pieniędzy nie wystarcza na wszystko. Nigdy ich nie wystarczało i nigdy nie będzie wystarczać. Ale właśnie od tego są władze państwa, by mieć odwagę nie wydawać ich na to, co z punktu widzenia interesu państwa nie jest konieczne, a przeznaczać na to, co konieczne jest. No, ale do tego potrzebna byłaby odwaga zakomunikowania smutnej prawdy tym, którzy pieniędzy dłużej dostawać nie będą, bo dla nich nie wystarczy, i muszą się o swój los zatroszczyć sami. A skąd taką odwagę wziąć, gdy co jeden minister – z pierwszym ministrem na czele – to większy tchórz i karierowicz?