
Początek nowego etapu
Powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy może zakończyć proces budowania w Polsce prawdziwej demokracji. Takiej, w której władzę naprawdę zmienia wola wyborców i w której zwycięzca nie morduje pokonanego
PiS nie będzie już rządził nigdy" – to zdanie pierwszy raz usłyszałem, zresztą od nominalnej zwolenniczki PiS, tuż po wyborach 2007 r. Później wracało z regularnością pór roku. Owszem, były okresy, gdy nie było słyszalne, ale tylko dlatego, że twierdzenie to uważano za banalną oczywistość. Jeszcze kilkanaście dni przed pierwszym od lat sondażem dającym opozycji prowadzenie znajomy dziennikarz stwierdził: „Mimo wszystkich kłopotów rządu PiS nie będzie rządził nigdy". Uwierzono, że obóz władzy i jego media osiągnęły swój cel, trwale uszkadzając „godnościowe podstawy" opozycji i wpajając Polakom „na zawsze" strach przed Kaczyńskim.
Spróchniały obóz
Kilka miesięcy temu pisałem na łamach naszego tygodnika, że do zmiany władzy nie trzeba w Polsce tak wiele, jak się wielu wydaje: wystarczy, że co 10. głosujący zmieni zdanie i poprze PiS. Wynik ponad 40-procentowy, nawet jeżeli nie da większości w Sejmie, raczej da władzę. Dziś widzimy, że jest to scenariusz nie tylko realny, ale także prawdopodobny. W przełomowym badaniu TNS Polska dla programu „Forum" partia Kaczyńskiego ma 39 proc. poparcia, a Platforma – tylko 33 proc. Nawet jeżeli kolejne wyniki będą inne, nawet jeżeli PO powróci na chwilę na pierwsze miejsce, to trend wydaje się jednoznaczny. PiS będzie zyskiwał, Platforma będzie traciła. I nie zmieni tego żadna ofensywa rządu, żadne nowe exposé, żadne magiczne sztuczki. Nie teraz, już nie teraz.