Stonesi w Warszawie ’67: szał, MO i wagon wódki
Klimat dwóch koncertów słynnej grupy w erze schyłkowego Gomułki przybliża rewelacyjny album z relacjami i zdjęciami
Przyjazd The Rolling Stones do Warszawy w 1967 r. nie był pierwszym żywym kontaktem naszej widowni z zachodnim rock and rollem. Już w 1965 r. gościliśmy Cliffa Richarda z The Shadows, a dłuższą trasę po Polsce mieli The Animals. Rok później oklaskiwaliśmy m.in. Gerry & The Pacemakers i Billy J. Kramera & The Dakotas. To nie te kapele jednak, a dwa występy Stonesów w Kongresowej sprzed 45 lat najmocniej wbiły się w zbiorową pamięć. Ożywia ją teraz książka Marcina Jacobsona „The Rolling Stones, Warszawa'67" (wydawnictwo c2).
Sam na tych występach nie byłem. Zafascynowany jazzem wolałem Komedę i amerykańskie gwiazdy na Jazz Jamboree. Bakcyla rocka, i to głównie progresywnego, połknąłem dopiero w 1969–1970 r. w londyńskiej szkole językowej. Z czasem „zaliczyłem" jeden krajowy występ i dwa francuskie Stonesów. 13 kwietnia 1967 r. nic mnie na ich koncert nie ciągnęło, choć jako początkujący wówczas dziennikarz „Życia Warszawy" śledziłem to, co pisali o nich moi starsi koledzy.