Chyba o żadnym amerykańskim prezydencie nie napisano tyle, co o Johnie F. Kennedym. Oczywiście bardziej wynika to z sensacyjnych okoliczności śmierci – do dziś będących jednym z ulubionych tematów dla niestrudzonych tropicieli teorii spiskowych – niż z konkretnych zasług politycznych.

Zawsze było jednak zastanawiające, dlaczego w tym natłoku literatury brakowało głosu osoby teoretycznie przynajmniej prezydentowi najbliższej, jego małżonki Jacqueline Lee Bouvier. Przeżyła męża o ponad 30 lat, nie pozostawiła jednak pamiętników, wspomnień czy dzienników, nie udzielała się publicznie, w żaden sposób nie komentowała podsycanego nieustannie przez popkulturę mitu J.F.K. „Tak więc stał się legendą, choć wolałby być człowiekiem" – napisała jedynie dla magazynu „Look" w pierwszą rocznicę jego śmierci.