Ale kino, czyli chowanie brzydalów
Problem urody jest jednym z najważniejszych w setkach współczesnych filmów. I w sumie piękni górą!
Z jednej strony ich twórcy chylą czoła przed oczekiwaniami widzów, aby pokazywać im ludzi atrakcyjnych. Jest ich coraz więcej, czasem nawet ci rzekomo charakterystyczni są amantami, którym coś się doprawia albo zakłada okulary.
Z drugiej zaś te filmy często katują nas problemem nierówności, panoszenia się jednych, kompleksów innych. Wzorcem niedościgłym są tu popularne i często zrobione całkiem zręcznie filmy „uczniowskie", w których specjalizują się Amerykanie. Jeśli im wierzyć, to tamtejsze szkoły są jedną wielką salą atortur dla tych mniej przebojowych, a przede wszystkim mniej ładnych. W amerykańskich liceach piękni i popularni glanują różnorakich „frajerów".
Choć wykracza to poza dylematy związane z urodą, te są wysuwane na pierwszy plan. Niestety, w związku z przypadłością patrz wyżej, brzydcy bywają w tych filmach ładni, przez co nawet rozdzierające historie zaczynają przypominać maskaradę. W serialu „Buffy. Pogromca wampirów", mieszaninie pogodnego horroru z filmem o szkole, walka frajerów z gwiazdorami była rozgrywką dwóch grup jurnej i urodziwej młodzieży. Ta gorsza podobno źle się ubierała, ale i w to trudno było uwierzyć, patrząc.