Na Pradze w kazamatach NKWD
To, że niepodległa Polska stawia pomnik wychwalający Sowietów w miejscu, w którym oni mordowali Polaków, nie mieści mi się w głowie – mówi były żołnierz AK i więzień UB
To była zwykła piwnica. W niechlujny, prowizoryczny sposób zamieniona w celę – mówi „URz" Alfred Grabowski, który do komunistycznego więzienia przy ulicy Strzeleckiej 8 na warszawskiej Pradze trafił w kwietniu 1945 r. – W malutkim piwnicznym boksie siedzieliśmy w kilkunastu. Spaliśmy na gołym betonie, załatwialiśmy się do beczki po farbie, która cały czas się przelewała. Do tego głód i brutalni, chamscy strażnicy.
W momencie aresztowania Grabowski miał 19 lat. Do kazamatów NKWD/UB dostał się dlatego, że podczas okupacji niemieckiej należał do Armii Krajowej. Nowy, sowiecki okupant uznał go za element niebezpieczny. – O co oni mnie nie oskarżali! Działalność antysowiecka, poglądy kontrrewolucyjne, współdziałanie z gestapo, szpiegostwo – wylicza Alfred Grabowski.