Wszystkie zmartwienia Erdogana
Ankara wciąż jest gospodarczym tygrysem, ale rewolucja w Syrii i kurdyjski terror nadwerężają jej pozycję w regionie
Zbudowany w XIII w. Wielki Meczet w Divrigi, położony na malowniczym wzgórzu i wpisany na listę UNESCO, dominuje nad 10-tysięcznym miasteczkiem. Donośny głos muezina wzywającego do modlitwy, który wypływa z czterech głośników umieszczonych na minarecie, biegnie w kierunku doliny i wypełnia ją do ostatniego kamienia. Na ciasnym parkingu stoją trzy autokary, a kilkudziesięciu turystów tłoczy się przy fasadzie świątyni, chroniąc się w jej cieniu przed piekącym słońcem.
Do Divrigi niełatwo dotrzeć. Wschodnia Turcja, głęboki interior, 1000 km od Stambułu, 500 km od pierwszego śródziemnomorskiego kurortu. Turcy chcieliby jednak, aby takie miejsca odwiedzało coraz więcej przybyszy z Niemiec, Włoch czy Japonii, aby świat dowiedział się, że ich kraj to nie tylko plaże, ciepłe morze, klimatyzowane hotele oraz kolorowe bazary z dywanami, fajkami wodnymi i świecidełkami. Że Turcja to także wspaniała kultura, odziedziczona po czasach, gdy osmańskie imperium rozciągało się od Mekki aż do Budapesztu i od Bagdadu do Algieru. Gdy sułtani podbijali świat nie tylko mieczem, lecz także handlem, nauką i sztuką.