Bardzo długi marsz śladami Glińskiego
Witold Gliński miał 17 lat, kiedy zapakowano go wraz z rodziną do pociągu i wywieziono gdzieś pod Jakuck.
Tomasz Grzywaczewski,
Przez dziki Wschód,
Wydawnictwo Literackie
Zgodnie z kaprysem NKWD kolejnych 25 lat miał spędzić na ciężkich robotach, w często uczęszczanych przez Polaków syberyjskich plenerach. Ale, jak to 17-latek, Gliński też miał swoje kaprysy. W 1941 r. wraz z kilkoma innymi skazańcami uciekł w łagru i przez następny rok wędrowali pieszo z Syberii w stronę Kalkuty. Jakieś 6,5 tys. km przez azjatyckie pustkowia o paskudnym klimacie.
Pewnie znacznie więcej niż 6,5 tys. – tyle że nie kilometrów, lecz dolarów – zarobił na tej brawurowej ucieczce niejaki Sławomir Rawicz, który podszywając się pod Glińskiego, spisał te niby-wspomnienia i wydał jako „Długi marsz". Jedno Rawiczowi trzeba przyznać – pisał równie sprawnie, co Gliński uciekał – to świetnie wykonane szachrajstwo stało się wielkim bestsellerem. A kiedy inkasował za nie stosowne honorarium, Gliński tyrał jako robotnik przy budowie autostrad w Anglii.