Wydarzenia roku w kraju
Styczeń
Rok 2012 zaczął się od mocnego strzału. Był to strzał w głowę pułkownika Przybyła. Po bliższych oględzinach okazało się, że pułkownik prokurator strzelił z kapiszona. Podobno zamierzał oddać salwę honorową na cześć szefa prokuratury wojskowej, generała Parulskiego. Pech chciał, że strzelając na wiwat, otarł sobie policzek. Komentatorzy szybko uznali, że miał być to policzek wymierzony Jarosławowi Gowinowi za próbę likwidacji prokuratury wojskowej.
Taka komedia pomyłek nie mogła wróżyć niczego dobrego. Minęło kilka dni i naród wyszedł na ulice. Co prawda nie w sprawie strzału Przybyła, lecz w proteście przeciwko innemu nieszczęśliwemu wypadkowi. Tym razem premier Tusk strzelił sobie w stopę. W wyniku pomroczności jasnej lub PiS-owskiej prowokacji premier nakazał polskiej ambasador w Tokio podpisać ACTA. Bogu ducha winna kobiecina złożyła podpis w imieniu Rzeczypospolitej, a lud miast i wsi zawył z oburzenia. Premier natychmiast wściekł się sam na siebie. Dla rozładowania napięcia stanął na czele największej antyrządowej demonstracji. Media podały, że był to marsz poparcia dla Euro 2012.
Luty
W lutym prezydent ustąpił ze stanowiska. Co prawda prezydent Niemiec Christian Wulff, ale zdaniem opozycji Bronisław Komorowski mógłby wziąć przykład z kolegi.
Tymczasem premier Tusk celebrował sto dni rządu. Podczas licznych konferencji informował o sukcesach, a w sprawie ustawy refundacyjnej posypywał głowę popiołem. Była to wniesiona na tacy głowa ministra Arłukowicza. Po rytualnych zapewnieniach, że błędy zostaną naprawione, głowę zwrócono właścicielowi do dalszego użytkowania.
Sto dni przed Euro 2012 naród świętował sukces, jakiego nie odnotowano od czasu zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem. Reprezentacja Smudy zremisowała z Portugalią na lśniącym nowością Stadionie Narodowym. Ronaldo był tak otumaniony pięknem obiektu, że nie strzelił gola, chociaż próbował kilka razy. Były to czasy, gdy Szczęsny nie był jeszcze nieszczęsny. Entuzjazm ogarnął kraj od Bałtyku po Tatry. Pewnym krokiem ruszyliśmy w stronę sukcesu.
Marzec
Pod futbolowy lans podpiął się premier. Skromnie oświadczył, że jego rząd jest jak Stadion Narodowy: najpierw krytykowany, później chwalony. Dodał jeszcze, że słyszy od społeczeństwa, iż nie ma fajniejszej tapety na komórkę od zdjęcia stadionu zrobionego podczas meczu otwarcia. Zmęczony finezyjnym występem premier udał się na weekend do domu.
Wraz z pierwszymi oznakami wiosny władza ruszyła w teren, by uroczyście przygotować Polskę do narodowego święta. W kraju skończyły się zapasy wstęgi do przecinania. Hanna Gronkiewicz-Waltz otworzyła w Warszawie most Północny, a Sławomir Nowak uruchomił nowy terminal lotniczy w Gdańsku. W ten sposób najwyższe czynniki państwowe wystosowały do społeczeństwa przesłanie: łączymy lewy brzeg z prawym i wylatujemy nad poziomy.
Nic dziwnego, że w atmosferze ogólnego entuzjazmu prezydent uzyskał poparcie 63 proc. obywateli i wygrał wybory. Wprawdzie był to Władimir Władimirowicz Putin, prezydent Rosji, ale związek między zdarzeniami jest oczywisty.
Kwiecień
Skoro powstały nowe lotniska, na niebie pojawił się Marcin Plichta. Sympatyczny młodzian z Trójmiasta chciał uruchomić linie lotnicze pod marką Amber Gold Air. Ostatecznie wystartował jako OLT Express, zgodnie z dewizą, że nie wszystko złoto, co się świeci. Wytyczaniem tras zajął się Józef Bąk, niezależny konsultant z Sopotu.
W ramach intensywnej rozgrzewki przed Euro 2012 Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji postanowiła wyautować telewizję Trwam z multipleksu. Ojciec Rydzyk, o którym Tomasz Adamek nie mówi inaczej niż „Kozak", zdenerwował się na przewodniczącego Dworaka i wyprowadził naród na ulice. Dworak, mniej zdolny od premiera Tuska, nie stanął na czele żadnej z demonstracji przeciwko samemu sobie. Mistrz ostrej gry może być tylko jeden.