Aktorzy i pacynki
Wywiad z Bogdanem Święczkowskim, prokuratorem w stanie spoczynku, byłym szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Podobno realna władza w państwie należy do ludzi polityki, biznesu i służb specjalnych?
Można oczywiście wysnuć taką tezę. Zdarza się bowiem, że służby uczestniczą, a nawet inicjują sytuacje, które wspierają określone gospodarcze lub polityczne interesy. Historia Europy dostarcza wielu takich przykładów. Mamy informacje, że po II wojnie światowej amerykańskie służby finansowały i wpływały na kampanię wyborczą we Włoszech, aby komuniści nie mogli tych wyborów wygrać i przejąć władzy w sposób demokratyczny. Brytyjski wywiad ujawnił również, że aktywność rosyjskich służb wywiadowczych na terenie Europy jest dziś większa niż w czasach zimnej wojny. Jako były szef służb specjalnych znam też powiązania ludzi służb ze sferami polityczno--gospodarczymi. Generalnie trudno jednak taki bezpośredni związek zidentyfikować. Dlatego wychodzę z założenia, że służby specjalne, szczególnie państw obcych, włączają się w te wydarzenia, które mogą wykorzystać dla swoich celów.
Polska jest łatwym obszarem dla takich działań?
Jest polem bardzo dużej aktywności różnego rodzaju służb. Jest taką areną działań, jaką w czasach zimnej wojny była Austria. Ponieważ jesteśmy na granicy byłego Układu Warszawskiego i NATO, na naszym terytorium toczy się walka wywiadów o przejęcie kontroli nie tylko nad gospodarką, ale także nad życiem społecznym. Chodzi głównie o stymulowanie konfliktów, które mocno podzielą społeczeństwo, bo uwaga skupi się wówczas na problemach wewnętrznych, a nie na zewnętrznym zagrożeniu. A my jesteśmy narodem skłóconym. Tworzymy państwo słabe. Ułatwiamy więc zarówno pozyskiwanie współpracowników ze wszystkich kręgów życia publicznego, jak i przejmowanie strategicznych sfer gospodarczo-finansowych. Mam na myśli na przykład energetykę czy handel morski. Zobowiązania Donalda Tuska wobec Zatoki Wiślanej i portu w Elblągu do dziś nie zostały wypełnione.
Chce pan powiedzieć, że prowadzona dziś międzynarodowa ekonomiczna konfrontacja jest podobna do tej z czasów zimnej wojny?
Powiększenie strefy wpływów jest nadal bardzo istotnym celem działań. Inna jest natomiast przyczyna. W czasach zimnej wojny chodziło o przejęcie kontroli politycznej nad określonym państwem. Dziś ta kontrola jest tylko środkiem do przejęcia nadzoru nad jego gospodarką i finansami. Nad jego surowcami, środkami przetwórczymi, technologią. I taki jest cel penetracji wywiadów największych ekonomicznych potęg – Chin, Stanów Zjednoczonych czy Rosji. One oczywiście robią to w różny sposób. USA nie muszą podkradać nowych technologii i jako kraj demokratyczny nie usiłują przejąć kontroli nad innym państwem. Wystarczy zdobycie jego przychylności. Całkowity wyjątek to Rosja, która nadal tkwi w zimnowojennej aurze i pod kierownictwem Władimira Putina chce odtworzyć obszar swoich dawnych oddziaływań. Dlatego przedstawiciele służb rosyjskich wchodzili bezpośrednio w polski sektor energetyczny. Przejęcie pełnej kontroli nad dostawami ropy i gazu do Polski, nad wydobyciem gazu łupkowego oznacza bowiem nasze całkowite uzależnienie. Rosja już dowiodła, że przy realizacji politycznych planów sięga po paliwowy szantaż.
Czy wobec tego musi podejmować próby konfliktowania Polaków?
Rosja w różnych sytuacjach podkreśla, że Polska jako kraj niewielki, słaby gospodarczo nie budzi jej zainteresowań. Ale to są bujdy wymyślane na użytek opinii publicznej. Geopolityczne położenie Polski stanowi dla Rosji, i także dla Niemiec, poważny problem. Jest jak wrzód, który uwiera, a nie można się go pozbyć. Oba te mocarstwa wolałyby graniczyć ze sobą. Ale skoro już Polska jest pośrodku, to przynajmniej niech będzie krajem słabym. Takim, który nie może być samodzielnym graczem i nie może realizować własnych gospodarczych i geopolitycznych celów w basenach mórz Bałtyckiego i Czarnego. I z tego powodu Polska budzi poważne zainteresowanie rosyjskiego państwa i służb specjalnych. Ich działania są nastawione na to, by Polska pozostała taka, jak jest, by nic się w niej nie zmieniło.