Dwa tygodnie przykuty do łóżka
Pamięta pan swój pierwszy rower?
Dosyć mgliście. Był mały, używany, przesiadłem się na niego po jakimś kuzynie. To na pewno nie był szczyt marzeń dla chłopca, ale wtedy, jako dziecko, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, jakie to ma znaczenie, bo gadżeciarzami stajemy się dopiero z wiekiem. Pamiętam natomiast swój pierwszy nowiutki rower, lśniącą półkolarzówkę, jak to się wtedy mówiło, którą dostałem w dniu Pierwszej Komunii. Po południu wsiadłem na nią i ruszyłem na przejażdżkę. Chciałem pokazać, jaki jestem zwinny, szybki i wysportowany...
I?
... jak już się porządnie rozpędziłem, wpadłem w wyrwę po wyjętych płytach chodnikowych i zdarłem sobie całą gębę i ręce. Następne dwa tygodnie spędziłem przykuty do łóżka i karmiony papkami przez słomkę (...).
Artur Żmijewski dla „Gali" nr 26 (492) —wyb. ns