
Ikona popkultury
Ponad ćwierć wieku temu narodził się Geralt z Rivii, który dziś ma fanów na całym świecie. Andrzej Sapkowski planuje nowe przygody Wiedźmina
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę". Przekraczając wrota Wyzimy, wiedźmin Geralt z Rivii nie przeczuwał, jaka przyszłość go czeka. Nikt zresztą nie mógł przewidzieć, że wkrótce stanie się on najbardziej rozpoznawalną na świecie postacią stworzoną przez polską popkulturę. Niedawno minęło 26 lat od publikacji pierwszego opowiadania z jego udziałem.
Początek
W roku 1985 magazyn „Fantastyka" ogłosił konkurs literacki. Wśród prac, które napłynęły do redakcji, znalazło się opowiadanie „Wiedźmin" nadesłane przez Andrzeja Sapkowskiego, specjalizującego się w sprzedaży konfekcji damskiej pracownika polskiego handlu zagranicznego. Historia strzygi, króla i zmutowanego wojownika była debiutem tego zamieszkałego w Łodzi urzędnika, choć z fantastyką miał on kontakt już wcześniej. Jeżdżąc na Zachód, stykał się z dziełami tamtejszych pisarzy tworzących w tym nurcie, a dwa lata wcześniej przetłumaczył na język polski opowiadanie „Słowa guru" wybitnego amerykańskiego autora Cyrila M. Kornblutha. Zresztą jak sam przyznał po latach, w tym okresie myślał raczej o zostaniu zawodowym tłumaczem i nie planował pisarskiej kariery.
Fabuły „Wiedźmina" nie ma sensu tu streszczać, gdyż zna ją każdy z fanów przygód Geralta. Dość rzec, że nie była zbyt oryginalna i tak naprawdę stanowiła trawestację ludowej opowieści o strzydze, wydanej w roku 1852 przez romantycznego poetę i folklorystę Romana Zmorskiego w tomiku „Podania i baśnie ludu polskiego".
„Wiedźmin" ukazał się drukiem w 1986 r. w grudniowym numerze „Fantastyki". Nie został jednak zwycięzcą konkursu, gdyż tytuł ten przypadł opowiadaniu „Wróciłeś Sneogg, wiedziałam" autorstwa Marka S. Huberatha. Sapkowskiego ominęło również drugie miejsce, które zajął Jan Marszczyszyn. Łódzki urzędnik zdobył zaledwie trzecią nagrodę, którą zresztą współdzielił z dwoma innymi pisarzami. Paradoksalnie jednak, to właśnie jego czekała największa kariera. Nawet jeśli jury chwaliło go tylko „za sprawność warsztatową i szczególne walory czytelnicze".
As nad asy
Wkrótce po publikacji „Wiedźmina" „Fantastyka" została zasypana listami od czytelników. Przeważały wyrazy zachwytu nad literackim kunsztem Sapkowskiego, choć znalazło się również parę oskarżeń o plagiat. W październiku 1987 r. doszło do tego, że redakcja była zmuszona opublikować oświadczenie, w którym udowadniała nielicznym pieniaczom, że wzorowanie się na ludowej baśni plagiatem jednak nie jest.
W obliczu niezwykłej popularności, jaką zyskał Geralt, jego twórca postanowił nie ograniczać się do jednej historii z udziałem zabójcy potworów i już niebawem wojownikowi temu dane było przeżyć kolejne przygody, skonstruowane według schematu: bierzemy popularną baśń, przekręcamy to i owo oraz w cały ten galimatias wrzucamy wiedźmina, żeby zrobił porządek. Tym sposobem dzielny mutant jadł kolację w zamku przemienionego w bestię szlachcica, którego odczarować mogła jedynie prawdziwa miłość, ścierał się z bandą morderców dowodzoną przez Królewnę Śnieżkę, swatał księcia z syrenką, poskramiał dżina, a nawet ze swoim przyjacielem bardem Jaskrem zawędrował raz na koniec świata, gdzie mu diabeł powiedział dobranoc. Po drodze zdążył jeszcze wpaść w szpony pewnej ciemnowłosej czarodziejki o nieposkromionym apetycie erotycznym i wplątawszy się w intrygi cintryjskiej królowej Calanthe, związać swe przeznaczenie z jej wnuczką Ciri.
Z każdym kolejnym opowiadaniem rosła sława Sapkowskiego. Nie trzeba było długo czekać, aby pojawiające się dotąd na łamach prasy historie ukazały się w formie książkowej. W 1990 r. wydawnictwo Reporter opublikowało „Wiedźmina", zbiór zawierający cztery teksty o przygodach łowcy potworów i opowiadanie „Droga, z której się nie wraca" – o matce Geralta, czarodziejce Visennie. Trzy lata później nakładem Supernowej ukazało się „Ostatnie życzenie". W tym samym roku czytelnicy mieli okazję jeszcze raz spotkać się z Geraltem, gdyż na rynek trafił „Miecz przeznaczenia", wydany również przez Supernową. Wkrótce gruchnęła wieść przyprawiająca wszystkich fanów białowłosego o rozkoszne drżenie serca: z wyroków Sapkowskiego (i wolnego rynku) mutant lada dzień miał opuścić krainę krótkiej formy, by udać się na włóczęgę po świecie epickiej sagi. I rzeczywiście w następnym roku ukazała się pierwsza część pięciotomowego cyklu o wiedźminie. Przez następne kilka lat entuzjaści przygód Geralta sami mieli okazję dokonywać epickich czynów, by zdobyć kolejne części cyklu, które rozchodziły się z prędkością światła. Oczekiwanie na dalszy ciąg mogli sobie osładzać lekturą wychodzących w tym czasie komiksów o losach wiedźmina autorstwa słynnego rysownika Bogusława Polcha i wieloletniego redaktora „Fantastyki" Macieja Parowskiego. Pośród tych zeszytów znalazła się perełka: „Zdrada", czyli adaptacja nigdy nienapisanego przez Sapkowskiego opowiadania, które zaistniało wyłącznie w rozmowach twórcy Geralta i autorów komiksu.