PRL. Przystanek Lubiewo
O PRL napisano setki monografii, ale o kochających inaczej w PRL: jedną. Dzięki Bogu 400-stronicową, więc jest nieco papieru, by parę rzeczy przypomnieć.
Władza ludowa formalnie za homoseksualizm nie karała, ale SB nie przepuszczała okazji, by skorzystać z tego haka. Kiedy młody intelektualista Michel Foucault zjawił się w 1958 r. w Warszawie, by organizować Instytut Kultury Francuskiej, służby natychmiast podesłały mu przystojnego pana, który „rozpracował go przez łóżko". Zagrożony skandalem intelektualista musiał się zmyć z Warszawy. Gdy w połowie lat 70. Jerzy Andrzejewski jawnie poparł KOR, władze rozprowadzały fałszywkę: rzekomy list pisarza, który domaga się równych praw dla mniejszości seksualnych. W latach 80. w ramach akcji „Hiacynt" SB po prostu wpadała do mieszkania i informowała rodzinę, że ma w domu „zboka". Tragicznie to się przełamywało w losach wielu rodaków, w tym bardzo wybitnych. Julian Stryjkowski całe życie ukrywał swój homoseksualizm, a ujawnił się dopiero po dziewięćdziesiątce. Jerzy Waldorff partnera, z którym dzielił życie, do końca przedstawiał jako swego kuzyna.
W PRL-owskiej popkulturze było na ten temat przaśnie i wesoło. W filmie „Dzięcioł" (do scenariusza K.T. Toeplitza) Wiesław Gołas idzie do Teatru Wielkiego, by odebrać po przedstawieniu swego synka. Tłumaczy portierowi, że „przyszedł odebrać swego chłopca". Na to słyszy: „Wejście dla baletu jest z drugiej strony". Z kolei Bohdan Łazuka w filmie „Motylem jestem, czyli romans czterdziestolatka" biegał w obcisłych trykotach, wypomadowany jak lampucera. Kupa śmiechu – zwłaszcza dla tych, których dowcip nie dotyczy.
Piszący powyższe także się zaplątał w „gejerelowską" narrację. Ojczyzna wyszła właśnie spod bolszewickiego jarzma i poznańscy kontrowersyjni zdecydowali, że mają dość parków i ubikacji dworcowych. Wystąpili do władz miasta o własny, sprofilowany seksualnie lokal rozrywkowy. Zawiesili grube kotary, żeby nie przyciągać niezdrowej ciekawości. Pytam organizatorów, czy nie za wcześnie? A oni: – Skąd! Adwokaci, księża, urzędnicy i nauczyciele chcą wreszcie wykrzyczeć, jak naprawdę kochają . Jeśli ta impreza trwała tydzień, to góra. Nagle wszystkie siły polityczne, kombatanci i organizacje społeczne zjednoczyły się na jedną okazję: precz z pedalstwem! Klub zamknięto, w lokalu urządzono mordownię, wszyscy byli zadowoleni. I tak zostało.
Krzysztof Tomasik
Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u
Wydawnictwo Krytyki Politycznej