Rodzice byli dla mnie Polską
W czasie okupacji ocaliły nas spryt mojego ojca, dyscyplina i niezłomność mojej matki oraz galicyjska sąsiedzka solidarność
Bardzo jej się podobało, że moja narzeczona, a później żona Ester, mówiła w jidysz, choć dialektem litewskim, który znacznie różnił się od galicyjskiego. Kiedy byłem przewodniczącym Knesetu, mama oglądała transmisje obrad w telewizji i w jidysz udzielała mi wskazówek, jak mam prowadzić obrady i kogo powinienem wyrzucić z sali. Doradzała, jaką mam założyć koszulę i jaki wybrać kolor krawatu. Nigdy nie byłem w tym dobry, a mama była pod tym względem typową polską, elegancką Żydówką. Czystość, schludność i elegancja w każdych okolicznościach, nawet w izraelskich upałach, to cecha typowa dla polskich Żydów.
Dwie Polski
Rodzicom zawdzięczam mój sentyment i miłość do Polski, gdzie żyłem przecież zaledwie kilka lat, czyli tyle co nic. Trudno nawet powiedzieć, żebym przez większość tego czasu przebywał w Polsce. Siedziałem w ciemnej piwnicy, niejako pod Polską. Ale wryło mi się w pamięć, że u nas w domu nigdy nie było żadnej nienawiści czy niechęci wobec Polaków. Nasz dom był wielokulturowy i otwarty. Wyjechałem z Polski, niemal nie znając języka polskiego, bo w domu najpopularniejszy był jidysz. Ale odkąd zamieszkaliśmy w Izraelu, moi rodzice aż do końca ich życia byli dla mnie Polską. Mieli biblioteczkę polskich książek, czytali polskie gazety i pięknie opowiadali o życiu w dawnej ojczyźnie. Uwielbiali wspominać polskie krajobrazy i polskich sąsiadów. To właśnie był główny powód, dla którego wybrałem Polskę jako miejsce mojej służby ambasadorskiej. Jestem pewien, że gdyby moi rodzice dożyli stycznia 2001 r. i zobaczyli w telewizji, jak razem z prezydentem Kwaśniewskim składam wieniec na warszawskim Grobie Nieznanego Żołnierza, popłakaliby się ze szczęścia. Dzięki nim do dziś noszę w sobie dwie Polski. Pierwsza to moja prywatna Polska, obiekt westchnień moich rodziców. To Polska, którą znałem tylko z opowieści i wspomnień, która jawiła mi się jako kraina piękna i idylliczna. Ta druga to Polska prawdziwa, którą zacząłem poznawać na początku obecnego tysiąclecia. Choć obydwie te Polski różnią się od siebie, tak jak wspomnienia o przedwojniu różnią się od dzisiejszej rzeczywistości, to zarówno Polska moich rodziców, jak i ta prawdziwa, dzisiejsza, są równie piękne i fascynujące.