Najnowsza interwencja Uważam Rze

Świat

Politycy, wizjonerzy, władcy dusz

Grzegorz Lewicki

Czego możemy się po nich spodziewać w 2013 r.

Wkroczyliśmy w rok 2013. Mimo trzynastki nie musi być wcale pechowy. Choć nie wiemy, co dokładnie przed nami, mamy w zanadrzu prognozy. Na przykład komputerowe. Z programów komputerowych niczym ze szklanych kul korzystają w coraz większym stopniu bankierzy Goldman Sachs, przewidując przyszłość światowego kapitalizmu. Inni zaklinają rok 2013, patrząc w gwiazdy – amerykański biznesmen Elon Musk planuje loty na Marsa, nie przejmując się tym, że inni mają cele bardziej przyziemne. Angela Merkel chce wygrać wybory parlamentarne w Niemczech i zostawić trwały odcisk palca w europejskiej bryle, a prezydent Chin Xi Jinping – podnieść dobrobyt miliona zbuntowanych Azjatów. Z kolei prezydent Gruzji Bidzina Iwaniszwili kluczy między presją Rosji a nadzieją Gruzinów na gospodarczą niezależność. Nie tylko jemu leży na sercu bezpieczeństwo międzynarodowe. Tamir Pardo, szef Mosadu, co noc śni o stabilnym geopolitycznie Bliskim Wschodzie. Z kolei Tariq Ramadan, islamski kaznodzieja, przewraca się z boku na bok, śniąc o Europie zabezpieczającej interesy muzułmanów.

Prezentujemy subiektywny wybór postaci, których działania zmieniają naszą cywilizację. Nie wszyscy z naszych bohaterów znajdą się w tym roku na pierwszych stronach gazet. Bo niektórym zależeć będzie na anonimowości. Ale wszyscy mogą się trwale zapisać na kartach historii. Wszyscy też przebyli pełną trudów drogę, z której teraz być może sięgną gwiazd.

Wreszcie tworzy historię?

Angela Merkel

Na liście „Forbesa" numer dwa w światowej polityce – tuż za Barackiem Obamą. I numer jeden w Europie. W 2013 r. ta Niemka z poczuciem humoru i ogromną dyscypliną osobistą walczy o utrzymanie pozycji. Jeśli Frau Europa dobrze rozegra najbliższe lata, ma szanse znaleźć się w annałach integracji europejskiej i na piedestale historii Niemiec. Predyspozycje i doświadczenie już ma – swoje poglądy często trzyma w tajemnicy, aby najpierw wysondować, czy da się je wcielić w życie; czasem czeka do ostatniej chwili, by potem powiedzieć: „Nie ma innej alternatywy".

W 2013 r. musi przede wszystkim wygrać wybory parlamentarne. Dopiero po wyborach Merkel aktywniej zaangażuje się w politykę europejską. Już 12 lat kieruje centroprawicową Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU), a od siedmiu lat – drugą kadencję – stoi na czele niemieckiego rządu. I wszystko wskazuje na to, że ma szansę na trzecią. Bo nie ma alternatywy. Po pierwsze, na obecnym stanowisku Angela Merkel ma aprobatę 81 proc. Niemców. To dwa razy więcej, niż wynosi poparcie dla jej partii – CDU. Skutecznie wzniosła się ponad podziały polityczne – tak wielka aprobata dla urzędującej kanclerz to przecież prawie uwielbienie! Dla porównania: jej polski odpowiednik Donald Tusk ma poparcie ponad dwa razy mniejsze. Do tego społeczny nastrój za Odrą jest dość pozytywny – 72 proc. Niemców uważa, że miniony rok był dla nich „raczej dobry".

Szanse na sukces są ogromne. Zwłaszcza że żelazna kanclerz jest jedyną wielką osobowością polityczną w Niemczech. Potencjalnych rywali osłabiła lub wyeliminowała. Podobnie jak Donald Tusk w Polsce nie za bardzo ma z kim przegrać. Musi tylko mądrze wybrać koalicjanta, bo ten obecny – liberalna partia FPD – jest w rozsypce i w kolejnych wyborach może nie przekroczyć progu wyborczego. Z kolei Zieloni po odejściu z polityki Joschki Fischera nie mogą wyłonić poważnego lidera. Jedynym potencjalnym zagrożeniem będą dla Merkel socjaldemokraci z SPD, których kandydatem na kanclerza będzie najprawdopodobniej Peer Steinbrueck. Według badań Politbarometr dla niemieckiej telewizji ZDF jako przyszłego kanclerza akceptuje go 36 proc. Niemców. To nieźle, ale nie w porównaniu z Merkel, którą w tej roli widziałoby 54 proc. Niemców.

Mimo mocnej pozycji i wsparcia ze strony środowisk biznesowych Merkel dobrze wie, że w polityce nie ma ludzi nieusuwalnych. Są tylko przydatni. Po wygranych wyborach musi zmierzyć się z wyzwaniem bezpieczeństwa demograficznego Niemiec i multikulturalizmu. To w końcu jej przypisano niesławne hasło „Multikulti nie żyje" – przekonanie, że model integracji imigrantów się wyczerpał. Kanclerz będzie mieć twardy orzech do zgryzienia: jak przymusić np. izolacjonistycznych przybyszy z Turcji do nauki języka niemieckiego, a przy tym nie dać sobie przykleić gęby polityka autorytarnego, który do czegoś zmusza. Oskarżenia o autorytaryzm mogą jej zaszkodzić. A rozgniewani imigranci nie boją się nimi szastać.

Poprzednia
1 2 3 4 5 6 7

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Hubert Kozieł

Czy Podesta zadławi się pizzą?

• SPISKOWA TEORIA WSZYSTKIEGO • Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych były wielkim zwycięstwem zwolenników spiskowej teorii dziejów. Potwierdziły bowiem wiele ich tez

Adam Maciejewski

Polski kapitał na Kaukazie

Od 2014 r. w Armenii działa fabryka polskiej spółki Lubawa. Nawiązanie współpracy z rządem Armenii było możliwe dzięki promocji naszego przemysłu za granicą, wspieranej przez dotacje z UE