Kościół ma prawo do oceny polityków
Rozmowa z prymasem Polski arcybiskupem Józefem Kowalczykiem
Księże arcybiskupie, jaki był rok 2012 dla polskiego Kościoła? Wokół nas dokonało się sporo zmian – także w kwestii postrzegania wiary.
Zmiany, jakie dokonały się w rzeczywistości społeczno-politycznej, obyczajowo-kulturowej czy ekonomiczno-gospodarczej w naszej ojczyźnie po 1989 r., są dość znaczące. Obok tego, co nas cieszy, napawa optymizmem i pozwala z nadzieją myśleć o przyszłości, dostrzegamy także niepokojące przeobrażenia, które w istotny sposób rzutują na kształt życia zbiorowego i indywidualnego. Obserwujemy ze smutkiem, że coraz częściej negowane są podstawowe wartości, na których całe pokolenia Polaków budowały i budują nadal swoją chrześcijańską i narodową tożsamość. Lansowana przez współczesną kulturę tzw. nowa moralność stawia na szczycie niczym nieskrępowaną wolność i prawo do szczęścia jednostki. Dość powszechna dziś wiara w postęp naukowy i nieograniczone możliwości człowieka odrzuca Boga, a prawdy religijne traktuje jako coś przestarzałego, a nawet jako przesądy. Zauważamy, że dzisiejszy świat coraz częściej stara się sprowadzić religię i wiarę wyłącznie do sfery prywatnej, odmawiając jej prawa obecności w życiu publicznym.
Kościół może temu jakoś przeciwdziałać?
Żyjemy w czasach „politycznej poprawności", ukrytego narzucania przez środowiska liberalno-ateistyczne jedynie poprawnej postawy wobec rzeczywistości wolnej od chrześcijańskiej hierarchii wartości. To rodzi rozdźwięk między wyznawaną wiarą a stylem życia, kulturą i cywilizacją. Dlatego za priorytetowe dla Kościoła, który jest w Polsce, uważam systematyczne i wytrwałe pogłębianie wiary w naszym narodzie poprzez nauczanie i formowanie sumień. Polskie sumienia zostały rozchwiane przez miniony system totalitarny, a gospodarka rynkowa sprzyja laicyzacji i hołduje zasadzie „więcej mieć, niż bardziej być". To sprawia, że w ludziach słabnie wrażliwość sumienia na wartości etyczne i ich respektowanie w życiu osobistym i społecznym, a sam człowiek zaczyna żyć tak, jakby Boga nie było. Kościół powinien troszczyć się o to, by wartości chrześcijańskie nie zostały zdewaluowane przez relatywizm etyczno-moralny, który tak bardzo dotyka Zachód. Kościół natomiast nie powinien uprawiać polityki, bo to jest domena polityków. Ma natomiast prawo i obowiązek oceniać, z moralnego punktu widzenia, różne poczynania polityczne.
Rząd uważa, że zmiany w Funduszu Kościelnym nie wymagają renegocjacji konkordatu. Kościół ma inne zdanie na ten temat. Skąd te rozbieżności?
Mówiłem już o tym wielokrotnie i powtórzę raz jeszcze: konkordat przyjmuje jako punkt wyjścia ustalenia zawarte w polskim prawie (por. art. 22.2), a więc dotyczy to także przepisów regulujących funkcjonowanie Funduszu Kościelnego. Jest także zapis mówiący o tym, że w przypadku wątpliwości czy różnic co do interpretacji zapisów konkordatowych będą one usuwane na drodze dyplomatycznej. Mówi o tym wyraźnie art. 28 konkordatu. Dokument miał służyć dobru wspólnemu – zarówno Kościołowi, jak i państwu – i w takim duchu powinien być odczytywany oraz interpretowany, jeśli jest zamiar wprowadzenia nowego stanu prawnego na obszarze relacji Kościół – państwo.
Zamiar likwidacji Funduszu Kościelnego bez rozmów z episkopatem jest niegodny demokratycznego rządu polskiego. Fundusz Kościelny, który powstał w 1950 roku jako swoista rekompensata za mienie zagrabione Kościołowi, w istocie do 1989 roku nie służył celom, dla jakich został powołany. Nigdy także nie dokonano wyceny utraconych wówczas przez Kościół dóbr, tylko ówczesne władze PRL przyjęły ryczałtową kwotę, która była wpłacana na Fundusz Kościelny ze środków budżetowych. Wiemy, że działalność Funduszu Kościelnego nie służyła Kościołowi katolickiemu, ale środki z niego były do dyspozycji głównie Kościoła prawosławnego, Kościoła polskokatolickiego (narodowego), Kościoła ewangelicko-augsburskiego oraz służyły księżom patriotom wykorzystywanym przez władze państwowe do walki z hierarchią katolicką. Dopiero w 1989 roku nastąpiły zmiany, które spowodowały, że fundusz zaczął służyć swym zasadniczym celom, m.in. ubezpieczeniu osób duchownych, na rzecz wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych posiadających uregulowany status prawny w RP, także tych, którym państwo niczego nie zabrało, gdyż zaistniały po 1950 r. Jeśli obecny rząd chce być szanowany, nie może zapominać o tych dawnych zobowiązaniach i powinien respektować prawo z poszanowaniem zarówno konstytucji, jak i konkordatu.