
Życie na linie
Pierwsze symptomy choroby nie sugerują dramatycznej diagnozy. Kiedy badanie krwi u dziecka wykazuje cukrzycę, świat jego rodziców wywraca się do góry nogami
Nocne czuwanie
Adaś zachorował cztery lata temu. Jego mama nie zdawała sobie sprawy, jak szkodliwe są reklamowane w telewizji słodycze, mleczne batoniki. Kupowała dziesięć na cały tydzień, a Adaś zjadał je w ciągu dwóch dni. Nikt w najbliższej rodzinie nie chorował na cukrzycę.
– Zaczął chudnąć, był blady, nie miał siły, pokładał się w ciągu dnia. Chodził spać o ósmej, a wcześniej nie można go było do łóżka zaciągnąć o jedenastej. Wstawał w nocy, sikał. Później zaczął go boleć brzuszek, nie mógł się skoncentrować. Potem okazało się, że to były bóle trzustki, już bardzo obciążonej. Widać było, że gaśnie. W czasie spaceru przysiadał na każdej ławce. Rutynowe badania w przychodni nic nie wykazały. Lekarze mówili: może psychosomatyka, stres szkolny. Którejś niedzieli po przebudzeniu powiedział: „Mamo, jest mi niedobrze, nie mogę złapać powietrza" – opowiada Ewa Urbańska.
Przerażona wezwała pogotowie. Lekarz stwierdził, że chłopiec jest dotleniony. Glukometr wykazał poziom cukru we krwi: 390 mg%. Norma to 70 przed jedzeniem, do 160 po dużym posiłku. Na czczo dziecko nie może mieć więcej niż 100. Pojechali natychmiast do szpitala na Działdowską. Tam Ewa dowiedziała się, że cukrzyca jest jak epidemia. Nie wyrabiają z przyjmowaniem dzieci. W szpitalu z Adasiem i jego tatą odbyli intensywny, czterotygodniowy kurs. W szkole (prywatnym gimnazjum) rozmawiali z kadrą. Zrobili wykład na temat cukrzycy typu I.
– Czasami Adaś nie pisze klasówki, odkłada kartkę i się kładzie, bo źle się czuje. Nie jest dyskryminowany przez dzieci, ale nauczyciele nie wykazali zrozumienia – mówi Ewa.
– Często mam problemy z koncentracją. Zarówno wysoki, jak i niski poziom cukru powoduje duże trudności w myśleniu. Towarzyszy temu uczucie słabości lub senności. Nauczyciele niestety tego nie rozumieją i dlatego często łapię słabe oceny z klasówek. Potem, jak mam już wyrównany cukier, idę to poprawiać i prawie zawsze jest dobrze – dodaje Adaś.
Przez pierwszy rok choroby Ewa ważyła każdy produkt: kawałek chleba, zupę. Miała tabelę i porównywała – 100 gramów makaronu to tyle kalorii. W ten sposób obliczała, ile podać wymienników insuliny. Matematyka obowiązywała przy każdym posiłku. Na wakacje jeździła z wagą. – Gdy w restauracji wyciągałam wagę, to bali się, że jestem z sanepidu i przyszłam na kontrolę – śmieje się.
Cukrzyk nie powinien jeść trzy godziny przed snem, żeby nie podawać na noc insuliny. Ale Adaś czasem jest bardzo głodny o dziesiątej wieczorem. – Różne rzeczy dzieją się w nocy: cukier spada, rośnie. Trudno precyzyjnie wyliczyć dawkę insuliny – wyjaśnia Ewa Urbańska. – Na tym polega problem, żeby trafnie podać jedzenie i insulinę. Na poziom cukru mają wpływ nie tylko posiłki, ale także wysiłek fizyczny. Jak dużo ćwiczy, uprawia sport, to poziom cukru spada. Jak siedzi w domu i nic nie robi, to wiem, że poziom cukru będzie rósł. Emocje, stres, np. klasówka, podwyższają poziom cukru. To jest jak chodzenie po linie. Nie można się wychylić w żadną stronę, bo zaczyna się spadanie. Cukrzyca nigdy nie pozwala o sobie zapomnieć. Nocne czuwanie masz w pakiecie.
– Po czterech latach zmagań z chorobą doszedłem już do dużej wprawy – mówi Adaś. – Nie muszę już ważyć jedzenia, wystarczy, że spojrzę na talerz i wiem, ile potrzebuję insuliny.
Około 10 proc. dzieci umiera z powodu niedocukrzenia. Zdarza się, że nastolatek napije się alkoholu i idzie spać. Alkohol bardzo zbija cukier. Można umrzeć.
– Kiedyś na obozie dla diabetyków nastolatki popiły sobie po cichu. Ledwo udało się trójkę uratować. Syn koleżanki się upił. Nie umarł, ale jest warzywem – opowiada Ewa. – Wiem, że jak dorosnę, nie będę mógł pić alkoholu – mówi Adaś. – Nie, żebym był z tego powodu zawiedziony, ale wiem, że może to czasami rzutować na moje relacje z innymi. Nie jeżdżę już na szkolne wycieczki i obozy sportowe. Wcześniej regularnie uczestniczyłem w takich wyjazdach. Trenowałem wyczynowo taekwondo.