Hobbit ma zachwycać
Do Pana Wiesława Kota. Szanowny Panie, czytając Pana recenzję na temat „Hobbita", nie mogłam nie odnieść wrażenia, że chyba Pan bardzo krytycznie odnosi się do literatury fantastycznej.
Zaznaczę na wstępie, że jestem fanką twórczości Tolkiena, choć nie fanatyczką. Głównie „Władcy Pierścieni" i „Hobbita" i – to pewnie Pana nie zdziwi – ekranizacji ich przez Petera Jacksona. Moim zdaniem Peter Jackson świetnie odwzorował atmosferę panującą w książkach Tolkiena.
Na samym początku zaznaczył Pan, że poprzednio, kiedy Pan zrecenzował „Władcę Pierścieni", fani nie byli temu przychylni i posypała się krytyka. Nie czytałam tego, ale jeśli była podoba do tej, to się wcale nie dziwię.
Może będę w tym odosobniona, ale każde zdanie w Pana recenzji jest negatywne. Pomimo że krytyka dłużyzn jest jak najbardziej zasadna, to w ogóle nie rozumiem krytykowania efektów specjalnych i misternie tworzonych lokacji. Czy tylko mi się wydaje, że o to w takich filmach chodzi? O pokazanie innego świata, ale – jak Pan sam widzi – opartego na naszym, idealnego świata, z pięknymi widokami, budynkami. Mamy się zachwycać. Widz ma wyjść z kina oczarowany. Tak samo jak czytając fantasy. Mamy wejść w inny świat, oderwać się od tego. Czy to nie zawsze miała być ucieczka? Ucieczka od tego świata, że przez chwilę staje się on piękniejszy, niż jest. I nie chodzi mi o to, że świat nie jest piękny, bo jest. Jednak trudno go podziwiać, kiedy trzeba się uczyć, chodzić do szkoły, pracować. I to, wydaje mi się, zawsze było jasne.
Z poważaniem, Agnieszka Górska