Najnowsza interwencja Uważam Rze

Historia

Ekstremalne warunki pogodowe panujace na trasie z Alaski na Syberie byly przyczyna licznych katastrof. Na zdjeciu: lekki bombowiec rozbity podczas ladowania w Nome na Alasce. Zostal naprawiony i wznowil lot na front rosyjsko-niemiecki

Nieznana syberyjska epopeja

Jacek Pałkiewicz

Przez most powietrzny Alaska – Syberia przerzucono na front wschodni 8 tys. samolotów bojowych

Było jednak kilku szczęśliwców, którym udało się przeżyć. Chorążemu Diakowowi, który w styczniu awaryjnie wylądował w Górach Wierchojańskich, zrzucono wszystko co niezbędne do przetrwania. Uratowali go koczownicy eweńscy. Kpt. Konstantin  Diemianienko prawie cały miesiąc wędrował w górach Alaski. Wybawił go z opresji lecący przypadkowo hydroplan. Zazwyczaj jednak katastrofy kończyły się tragicznie. W Topolinnoje, przez który kiedyś przejeżdżałem, kilka lat wcześniej hodowcy reniferów znaleźli szczątki bombowca A-20, który spadł tam w maju 1943 roku. Zaś w połowie ub. roku ItarTass podał informację o znalezieniu w regionie Jekaterynburga wraka bombowca B-25 „Mitchell" ze szczątkami ciał.

Różnorakie były przyczyny strat. Piloci często byli niewystarczająco wyszkoleni, bo w czasie wojny liczył się rozwój liczbowy, a nie jakościowy. Widoczne były niekompetencje. Większość doświadczonych dowódców wyższych szczebli straciło życie w czasie wielkiej czystki przeprowadzonej przez Stalina w latach 1937–1939. Dużą trudność sprawiały instrukcje obsługi w języku angielskim, podobnie jak napisy na tablicy przyrządów. Nowością były miary: mile, stopy, galony. Załogi nie miały czasu na dokładne poznanie zupełnie nowych samolotów. Nie każdy, kto miał już dobrze opanowany pilotaż, potrafił okiełznać nową maszynę. Brakowało służby kontroli lotów i pomocy nawigacyjnych, organizacja lotów nie zawsze była najlepsza.

Bywało, że trzeba było lecieć nawet dwie – trzy godziny na ślepo, wyłącznie według wskazań przyrządów pokładowych, wpatrując się w kreskę sztucznego horyzontu. A pamiętajmy, że autopilot nie był jeszcze znany. Jeśli nie liczyć wielkich rzek, brak było punktów orientacyjnych. Nad pasmami górskimi trzeba było wznosić się na większą wysokość, a to wymagało użycia masek tlenowych. Jeśli dodać do tego wszystkiego szalejące wiatry, mgły, dymy leśnych pożarów, to nic dziwnego, że gdy ktoś opuścił szyk bojowy, z trudnością trafiał do celu.

Misja kapitana Dorme'a

Niedawno wpadły mi w ręce zapiski asa powietrznego Jacquesa Dorme'a, odkomenderowanego z walczącego w składzie Armii Czerwonej francuskiego pułku myśliwskiego „Normandia-Niemen". Pisał on: „W grudniu 1944 roku w bazie pojawił się komisarz NKWD, który przywiózł z Moskwy ścisłe instrukcje: zero tolerancji dla braku dyscypliny. Moi rosyjscy współtowarzysze broni zostali potraktowani jako potencjalni wrogowie władzy sowieckiej i aparat bezpieki miał zapobiec skażeniu ideologicznemu".

Komisarz przyczynił się też do śmierci Dorme'a. Polecił kategorycznie, aby po minięciu Cieśniny Beringa nie latać, jak do tej pory, przez Sejmczan, otoczony łańcuchem rozsianych w dolinach rzek kopalń minerałów, lecz przez położoną 330 kilometrów bardziej na północ Zyrjankę. Rzekomo chodziło o oszczędność paliwa. Dla pilotów wiązało się to z dużo większymi trudnościami i kłopotami nawigacyjnymi, bo pas startowy w miejscowości leżącej pośród odludnych Gór Czerskiego nie zapewniał należytego bezpieczeństwa. Lotnisko przewidziane było wyłącznie dla awaryjnego lądowania.

1 stycznia 1945 roku eskadra 12 samolotów dowodzona przez francuskiego dowódcę kieruje się z Uelkal niemal prosto na zachód. Za nią pozostaje zamarznięta Cieśnina Beringa, a przed nią 1450 kilometrów, czyli cztery i pół godziny lotu. Dorme, który w ciągu 27 miesięcy przeprowadził trasą przez Syberię prawie 300 maszyn, otwiera szyk na lekkim bombowcu szturmowym A-20 Boston, mającym lepsze od lecących za nim myśliwców szturmowych Airacobra oprzyrządowanie nawigacyjne.

Zawieszona w mrocznym niebie 10-tonowa maszyna łagodnie kołysze się ze skrzydła na skrzydło. Pilot spogląda do tyłu, gdzie wśród rosyjskich kolegów lecą trzy pilotki amerykańskie w swojej inauguracyjnej misji. Gaśnie stopniowo blask ostatnich gwiazd. Na dole bezkresny, monotonny krajobraz. Żadnego punktu odniesienia, kompletna pustka, nie ma na czym zatrzymać wzroku. Warunki atmosferyczne się pogarszają, pojawiają się zakłócenia w eterze. Kapitan Dorme wydaje eskadrze polecenie: „Odwołuję lądowanie w Zyriance, kierować się na Sejmczan". Zlekceważył instrukcję, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim podwładnym. Sam zaś kieruje się do planowanego punktu. Zakłada, że stamtąd powiadomi bazę o przybyciu.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Anna Czyżewska

O wynagrodzeniu bez tabu

Zdecydowana większość pracowników uznaje, że rozmowę o podwyżce powinien zainicjować szef. Polacy nie są mistrzami negocjacji. Strategia biznesowej polemiki to wizytówka przedsiębiorcy