
Nieznana syberyjska epopeja
Przez most powietrzny Alaska – Syberia przerzucono na front wschodni 8 tys. samolotów bojowych
W oddali wyrasta najeżony niebezpieczeństwem łańcuch wzgórz Kołymy. Pogoda jest fatalna, niska podstawa chmur okrywa wierzchołki wzniesień, ograniczając widoczność do kilkuset metrów. Oczy bolą od nieustannego wypatrywania jakiegoś szczegółu orientacyjnego na mlecznobiałej pustyni, gdzie niebo i ziemia tworzą całość bez jakiegokolwiek śladu horyzontu. Czas się wlecze. Pilot bezskutecznie szuka kontaktu wzrokowego, musi jednak lecieć po omacku, na instynkt.
Samolot nie dotarł do celu. Pilot zginął w zamieci śnieżnej, rozbijając się na samotnym kamiennym wzniesieniu. Pozostawił po sobie jeszcze jeden krzyż na owianej złą sławą Kołymie.
Zapomniani bohaterowie
Herosi tej epopei przypominają postacie z „Nocnego lotu" czy „Poczty na południe" Antoine'a Saint-Exupery'ego, pioniera lotnictwa cywilnego. Reprezentują apoteozę bohaterstwa, czynu i poświęcenia. Mężnego człowieka, który walcząc z żywiołem i własnymi słabościami, nieustannie ocierał się o śmierć.
Tych, którzy przeżyli, spotkał okrutny los. ALSIB był utrzymywany w tak głębokiej tajemnicy przed opinią publiczną, że ich nazwiska nie figurują nawet w rejestrze uczestników Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Pilot Kławdij Borowikowski, późniejszy architekt, który przeprowadził 242 maszyny, mówi z bezwiednym żalem: „Wspomnienia tamtych lat zwiększają poczucie zawodowej dumy i zadowolenia z przynależności do specjalnej kasty. Nie obsypano nas honorami, ale ja nie szukałem światła reflektorów. Czuję się jednak oszukany i niedowartościowany, nie mogąc chociażby wnukom pokazać jakiegoś dokumentu, który potwierdziłby moją misję".