Styl brata łaty
Są jakieś resztki rozsądku w naszym wymiarze sprawiedliwości.
Na szczęście w minionym tygodniu Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił nonsensowny wyrok z pierwszej instancji skazujący Roberta Frycza, twórcę strony internetowej AntyKomor.pl, za znieważenie prezydenta. Mało brakowało, a mielibyśmy własnego Paliveca, właściciela praskiej gospody „Pod Kielichem" z powieści Jaroslava Haška o przygodach Szwejka, którego policja aresztowała za publiczne stwierdzenie, że zdjął wiszący w knajpie portret najjaśniejszego pana, bo „obsrywały go muchy". Nawet gorzej, bo poczciwego książkowego gospodarza zwinięto o przyzwoitszej porze niż autora AntyKomor.pl, zatrzymanego o szóstej rano. Śmieszna w tej sprawie nadgorliwość ABW, prokuratury i sądów nie była jednak w stanie nadwątlić wizerunku samego prezydenta. Nie zaszkodził mu fatalny start (sprawa krzyża), liczne gafy, śmiertelnie nudne przemówienia, brak istotniejszych działań czy kontrowersyjne sprawy z przeszłości. Prezydenturę Bronisława Komorowskiego dobrze ocenia dziś dwie trzecie Polaków, w tym... połowa sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. Jest to fenomen ostatnich dwóch lat: trudno do końca pojąć, jak dość bezbarwny i pozbawiony charyzmy polityk, stawiający na banalny wizerunek brata łaty, przewodzący na dodatek drużynie przegranych safandułów skupionych w prezydenckiej kancelarii, odniósł taki sukces. Sondażową rywalizację z premierem prezydent wygrywa w cuglach, ale ważniejsze jest, że coraz częściej rzuca mu też realne wyzwanie polityczne. Niby Donald Tusk i Bronisław Komorowski nigdy specjalnie za sobą nie przepadali, niby każdy prezydent prędzej czy później zaczynał rywalizować z premierem, nawet z własnego obozu, a jednak coraz skuteczniejsza emancypacja obecnego prezydenta może nieco zaskakiwać. Drobne uszczypliwości pod adresem Tuska (ostatnio kwestia nart w polskich górach), irytujące premiera prezydenckie „konsultacje" z opozycją, krytyczne opinie o rządowych projektach legislacyjnych – jest tego coraz więcej. Co ciekawe, Komorowski „podgryza" nie tylko Tuska, ale i Jarosława Kaczyńskiego. Strojącego się w piórka szlacheckiego Sarmaty, przykładnego katolika i ojca wielodzietnej rodziny i tak już nie jest PiS-owi zbyt łatwo atakować. Dzieje się jednak coś z punktu widzenia Kaczyńskiego znacznie gorszego: jego zwolennicy wydają się godzić z prezydenturą Komorowskiego i nawet akceptować jej styl.