Wojna klimatyczna
Pod płaszczykiem ekologii Niemcy robią biznes kosztem Polski
Według postanowień pakietu klimatycznego do 2020 r. każdy europejski kraj ma ograniczyć o jedną piątą emisję dwutlenku węgla i produkować 20 proc. energii ze źródeł odnawialnych. W myśl strategii gospodarczej naszych zachodnich sąsiadów co najmniej 20 proc. rynku powinno znaleźć się w rękach firm niemieckich, co w rezultacie ma przynieść 20 mld euro rocznych obrotów. Dla Niemiec sektor energetyczny oraz przemysł produkujący odpowiedni osprzęt to miliony nowych miejsc pracy. Sama energetyka daje zatrudnienie 600 tys. pracowników. Co ciekawe, większość stanowisk związanych jest z energetyką odnawialną. Mimo że ten sektor jest sowicie dotowany przez państwo, obywatele godzą się z koniecznymi dopłatami, zważywszy na żywotny interes swojego kraju.
Dla osiągnięcia tych celów Berlin prowadzi aktywną politykę międzynarodową. Część kosztów transformacji ma zostać przerzucona na Unię Europejską. Służyć ma temu wspólna polityka energetyczna, co w praktyce oznacza przeniesienie części suwerenności krajów członkowskich na instytucje unijne. Ponieważ energetyka ekologiczna jest bardzo droga i dopłacają do niej niemieccy konsumenci, niewykluczone są kroki zmierzające do przerzucenia tych kosztów solidarnie na barki wszystkich Europejczyków.
Kluczowym elementem tej strategii jest przymusowe narzucanie coraz bardziej surowych limitów emisji gazów cieplarnianych. Ogromnym sukcesem Niemiec, na skalę globalną, byłoby doprowadzenie do podpisania międzynarodowego traktatu limitującego dopuszczalną emisję dwutlenku węgla na świecie, zastępującego protokół z Kioto. Jeśli jednak takiego porozumienia podpisać się nie uda, Berlin zadowoli się ograniczeniami narzucanymi wewnątrz Unii Europejskiej, zmuszającymi kraje członkowskie do kupowania technologii odnawialnych pochodzących z tego kraju.
Inwestując w energetykę opartą na źródłach odnawialnych, nasi zachodni sąsiedzi notują nadwyżki uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Tamtejszym bankom oraz inwestorom są więc nie na rękę utrzymujące się niskie ceny uprawnień do emisji CO2. Niemiecką racją stanu jest to, aby kosztowały one jak najwięcej, dając zarobić nie tylko spekulantom, ale przede wszystkim aby zachęcić inne państwa do kupowania zielonych technologii. Pozostawanie przy technologiach tradycyjnych, okupione przymusowym nabywaniem uprawnień, stanie się w końcu dla wszystkich nieopłacalne.