Galernicy wrażliwości
Zahipnotyzowana widownia śledzi każdy ruch postaci, wsłuchuje się w każdą nutę. Pewna jej część musi po zakończeniu seansu męczyć się z piekącymi, opuchniętymi oczami, z których wielokrotnie podczas projekcji leją się łzy czyste, rzęsiste – tak było ze mną.
Les Misérables.
Nędznicy reż. Tom Hooper
Wlk. Brytania,
2012
Dzieje się tak w wielu krajach, niezależnie od południków i równoleżników. Dlaczego? Intrygę „Nędzników" przecież dobrze znamy... Ale to jedna z najlepiej opowiedzianych historii wszech czasów. Gdy się otworzy książkę, to można spokojnie, bez emocjonalnych cyrków doczytać ją do końca, chociaż wiele w niej smutku, śmierci, wykorzystywania dzieci i kobiet, totalnej biedy. Może więc powodem, dla którego adaptacja Toma Hoopera słynnego musicalu opartego na powieści Wiktora Hugo nie pozostawia publiczności obojętnej, jest techniczna nowość, jaką zastosowano podczas realizacji filmu? Wszyscy aktorzy – na czele z rewelacyjnym Hugh Jackmanem w roli Jeana Valjeana – mieli w uszach niewielkie urządzenie i dzięki niemu mogli słyszeć akompaniament pianina. Dźwięk nagrano od razu na planie, a podkład orkiestry dołożono w fazie postprodukcji. Prosto z ekranu płynie więc do nas strumień najszczerszych, najczystszych uczuć, jakie w duszy zagrały odtwórcom wspaniałych postaci stworzonych przez Hugo. A między nimi fantastycznemu aktorowi Danielowi Huttlestone'owi, genialnemu Gavroche'owi śpiewającemu cockneyem (bo przecież i paryski ulicznik z kart książki nie wysławia się poprawnie). Ten 12-latek ma już trzyletnie doświadczenie w graniu w musicalach na deskach londyńskich teatrów. Jego występ długo się pamięta. Pewnie nie wszyscy się wzruszą na „Nędznikach" – bo nie jest to film dla wszystkich – ale stać się to powinno przynajmniej raz, kiedy Javert grany przez niedźwiedziowatego Russella Crowe'a przypina swoje odznaczenia martwemu Gavroche'owi. To postać fikcyjna, ale inspirowana autentyczną – Josephem Agricolem Vialą, bohaterskim małym gwardzistą rewolucji francuskiej poległym w walce.
Niemożliwe,
reż. Juan Antonio,
Bayona,
Hiszpania,
2012
I to jeszcze nie wszystkie rezolutne, wrażliwe dzieci, które zobaczyliśmy w kinie podczas weekendu. Wielkim talentem błysnął 16-letni Tom Holland i bardzo przekonująco zagrał Lucasa u boku Naomi Watts w „Niemożliwym" Juana Antonia Bayony – dramacie opowiadającym o pamiętnym, tragicznym tsunami z 2004 r. Dzielnego, oddanego chłopca, który altruizm i chęć pomocy wyssał z mlekiem matki lekarki. I on nie jest aktorskim nowicjuszem – zanim pojawił się w jednym z najgłośniejszych obrazów sezonu, przez cztery lata tańczył i śpiewał w teatrach Londynu, m.in. na West Endzie.
Broken,
reż. Rufus Norris,
Wlk. Brytania,
2012
A w „Broken", najlepszym niezależnym brytyjskim filmie ubiegłego roku (polska premiera: 25 stycznia), debiucie cenionego reżysera teatralnego Rufusa Norrisa, również po raz pierwszy na ekranie, tak jak wymienieni wcześniej chłopcy, występuje Eloise Laurence jako chorująca na cukrzycę dziewczynka żegnająca się z dzieciństwem.