Rzeczy niewyobrażalne
Czy w 1983 r. ktoś by uwierzył, że za 10 lat Polacy w wolnych wyborach oddadzą władzę zgrai dawnych PZPR-owców?
Dziwi mnie brak wyobraźni tych wszystkich, którzy podniecają się informacjami, ile milionów otrzyma Polska z budżetu Unii Europejskiej na lata 2014–2020. Bo takie rozważania warto opatrzyć zastrzeżeniem: jeżeli Unia będzie do tego czasu istniała i cokolwiek dawała.
Gdyby w 1983 r. mojemu nieżyjącemu już ojcu ktoś powiedział, że za 20 lat nie będzie Związku Sowieckiego, a jego syn będzie jeździł na ryby chevroletem (amerykańska marka!), zapewne trudno byłoby mu w to uwierzyć. Gdyby w tym samym 1983 r. znalazł się człowiek publicznie głoszący, że za siedem lat nastąpi rozpad ZSRR, a urząd prezydenta RP obejmie Lech Wałęsa, prawdopodobnie zostałby przez współobywateli wysłany „do świrków". Ale załóżmy, że znalazłaby się garstka sprawiedliwych, czyli takich, którzy podobnej zapowiedzi nie potraktowaliby w kategoriach urojeń chorego umysłu. W końcu ukazało się już podziemne wydanie „Rewolucji bez rewolucji" Leszka Moczulskiego, była więc możliwa do przyjęcia akademicka hipoteza, że komunizm kiedyś zawali się wskutek własnej niewydolności gospodarczej. Pozostawało pytanie: kiedy? I zapewne nikt nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko, już za kilka lat.
Naprawdę fascynujące są problemy mające konstrukcję pudełkową. Bo nawet jeśli znalazłaby się w przywołanym 1983 r. grupka kosmicznych optymistów gotowych uwierzyć, że za 10 lat na mapach świata nie znajdziemy Sowieckiego Sojuza, a Polska będzie państwem niepodległym i suwerennym, to czy ktokolwiek uwierzyłby w dalszą część przepowiedni? A ten ciąg dalszy brzmiałby mniej więcej tak: za 10 lat Polacy w wolnych i demokratycznych wyborach oddadzą władzę Józefowi Oleksemu, Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, Leszkowi Millerowi i całej zgrai dawnych PZPR-owców. Nie, to było naprawdę niewyobrażalne, a ktoś, kto w 1983 r. twierdziłby, że za 10 lat w wolnej Polsce obywatele demokratycznie i bez przymusu wybiorą do Sejmu postkomunistów, kwalifikowałby się nieodwracalnie na Kulparków (to lwowski odpowiednik podwarszawskich Tworek).
Ci, którzy dzisiaj bezkrytycznie podniecają się prognozami, jakie to niebagatelne korzyści z przynależności do Unii Europejskiej (ewentualnie do strefy euro) Polska będzie odnosiła w roku 2020, mają albo bardzo krótką pamięć, albo są zupełnie pozbawieni wyobraźni. I jedno, i drugie powinno ich dyskwalifikować jako polityków, których warto obdarzyć zaufaniem społecznym.