Najnowsza interwencja Uważam Rze

Temat numeru

Rewolucja młodych

Mariusz Gierej

Rok temu protesty przeciwko ACTA zmusiły rząd Donalda Tuska do rejterady. Czy czeka nas nowy bunt?

Z zapisków, które udostępniła mi Magda Szecówka, wynika, że w pierwszej fali protestowało ponad 50 miast: Warszawa, Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Gorzów, Katowice, Kielce, Kraków, Lublin, Łódź, Olsztyn, Opole, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Toruń, Wrocław, Zielona Góra, Biała Podlaska, Bielsko-Biała, Bolesławiec, Częstochowa, Elbląg, Ełk, Gdynia, Gniezno, Jasło, Jastrzębie-Zdrój, Jelenia Góra, Kluczbork, Kołobrzeg, Koszalin, Legnica, Limanowa, Lubań Śląski, Lubięcin, Mielec, Ostrołęka, Piła, Przemyśl, Płock, Radom, Radomsko, Rybnik,

Siedlce, Skierniewice, Słupsk, Sosnowiec, Starogard Gdański, Szczytno, Tarnów, Tomaszów Mazowiecki, Wałbrzych, Zamość, Zgorzelec, Żywiec. Wszędzie tam znaleźli się liderzy lub grupy liderów, z których część nawet nie chciała ujawniać swojej tożsamości. Jednocześnie we Wrocławiu grupa młodych ludzi z Tomkiem Pietruszką na czele zaczęła zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie ACTA. Nacisk wzrastał.

Ta rewolucja to nie tylko kwestia wyjścia na ulicę, ale to rewolucja w sposobie organizacji i w sposobie myślenia.

Restart systemu

Po pierwszym szoku system przystąpił do działania. Błyskawicznie pojawiły się próby kanalizacji, przejęcia, dyskredytacji, a nawet zastraszania organizatorów. Pamiętamy, jak wygwizdano „gwiazdy" polityki, Janusza Palikota czy Janusza Korwin-Mikkego, którzy próbowali się ogrzać przy okazji protestów. Ośmieszyli się tylko i pokazali, że tak naprawdę mają coraz mniejszy kontakt z młodym pokoleniem. Lata i środowisko, w którym się przebywa, robią swoje. Rząd i media początkowo ignorowały to zjawisko – młodzi się wyszumią i rozejdą się do domów, przestaną dymić. Część mediów, np. środowisko Agory (wydawca „Gazety Wyborczej"), w pierwszym okresie stanęła po stronie zwolenników ACTA, wietrząc w tym interes. Kiedy protesty nabierały na sile, gdy zobaczono ich skalę i zakres, media podchwyciły temat. Takie serwisy, jak Demotywatory, Wykop i inne, zrozumiały niebezpieczeństwo, jakie również im grozi, i pomogły rozpropagować całą akcję.

W wyniku masowych protestów, których nie dało się już przemilczeć, rząd przyjął inną metodę zarządzania kryzysem. Na pierwszą linię został rzucony minister do zadań specjalnych Michał Boni. Początkowo chyba był kompletnie zaskoczony, bo zwykle wiadomo, z kim ma się rozmawiać i negocjować warunki kapitulacji. A w tym przypadku nie było takiej opcji. Nie było jednego lidera, nie było nawet jednej wykrystalizowanej grupy liderów, wszystko było płynne. Bardzo często było tak, że w tej samej miejscowości jeden protest organizowała jedna osoba lub grupa osób, a kolejny organizował już zupełnie ktoś inny, bo poprzednie osoby nie mogły. To było nieprawdopodobne, nie mieściło się w kanonach myślenia dotychczasowych elit, stąd być może media trochę na siłę kreowały na koordynatora protestów Magdę Szecówkę czy inne osoby (np. mnie). Do tej pory takie myślenie pokutuje i wielu, nawet często z dobrej woli, popełnia faux pas, przypisując komuś główną rolę. Nie było jednego lidera, ani nawet wyraźnej grupy liderów. To była jedna wielka zbiorowa machina społeczna, której trybikiem i ja miałem zaszczyt być.

Minister Boni musiał się zmierzyć z zupełnie innym sposobem myślenia. Naprędce organizowany Kongres Wolnego Internetu, później sławetna debata w Kancelarii Premiera, na którą – wietrząc podstęp i ustawkę – organizatorzy nie wysłali oficjalnej delegacji, niewiele dały, a wręcz obnażyły nieudolność i niefrasobliwość rządu. Padały coraz trudniejsze pytania, nie tylko ze strony protestujących, ale i biznesu. Inspirowani przez rząd zwolennicy tego porozumienia nie potrafili obronić swojego stanowiska. Premier też kilka razy nie wytrzymał ciśnienia. Była to katastrofa wizerunkowa, po której nie zostało nic innego, jak wycofać się i ogłosić kapitulację, próbując zachować twarz. Protesty rozlały się na inne kraje Unii Europejskiej, ostatecznie to na forum UE pogrzebano ACTA. Co nie oznacza jeszcze rezygnacji z prób „uregulowania", mówiąc inaczej: „wzięcia za twarz" internetu. Próby trwały, trwają i trwać będą. Jednak doświadczenia tamtych wydarzeń nie pozostały bez śladu w umysłach polityków. Wydaje się, że są znacznie ostrożniejsi, przynajmniej w kwestii zdławienia wolności w internecie.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Wojciech Romański

W smoczym kręgu

Hubert Kozieł

Czy Podesta zadławi się pizzą?

• SPISKOWA TEORIA WSZYSTKIEGO • Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych były wielkim zwycięstwem zwolenników spiskowej teorii dziejów. Potwierdziły bowiem wiele ich tez