Ludzie Firmy
O agentach CIA nakręcono wiele wartych uwagi filmów. Dwa najnowsze rzucają nowe światło na działania agencji 30 lat temu i dziś. A „Wróg numer jeden” rozpoczął wielką debatę na temat jej wizerunku
To operacja na mocy paktu mocy płynącej z kontaktów" – ten cytat z Paktofoniki, legendarnej grupy hiphopowej, rozsławionej na nowo filmem Leszka Dawida – świetnie oddaje samotną misję Mai. I innych jej podobnych tajnych agentów rozsianych po świecie. Bohaterka filmu Kathryn Bigelow („Wróg numer jeden" – pięć nominacji do Oscara i Złoty Glob dla Jessiki Chastain) przez 10 lat tropi „terrorystę numer jeden". Misji odnalezienia Osamy bin Ladena podporządkowuje swoją egzystencję. Nic w tym dziwnego – o dotarciu do niego i zabiciu go bez procesu marzyła ogromna większość Amerykanów (gdy to się stało, wielu zadowolonych z tego faktu wyszło na ulice, by świętować). O jej prywatnym życiu na dobrą sprawę nic nie wiemy, prawdopodobnie nie istnieje. To scenariuszowe posunięcie czyni z Mai wzorzec agenta CIA (znanej powszechnie jako Firma), dla którego nie istnieje nic poza pracą i oddaniem krajowi. Zapewne dlatego „Wróg numer jeden" spowodował tak gorący odzew. Innym, dużo istotniejszym powodem zamieszania wokół niego jest pokazanie stosowanych przez CIA tortur i pełne zrozumienie dla nich ze strony ekranowych postaci i twórców tego thrillera. Agenci podtapiają i biją aresztowanych muzułmanów, a mimo to w optyce Bigelow i scenarzysty Marka Boala (zdobywcy Oscara i nagrody w Wenecji za scenariusz „The Hurt Locker. W pułapce wojny" oraz autora skryptu innego ważnego obrazu – „W dolinie Elah"; filozofa z wykształcenia) urastają do rangi niemal herosów. „Nie chcem, ale muszem" – mogliby powiedzieć Maya i jej mentor z początków działań w Pakistanie i Afganistanie Dan (Jason Clarke). Na twarzy tego ostatniego maluje się cierpienie, kiedy pakuje więźnia – wymuszone na nim zeznania pchną zresztą dochodzenie mocno do przodu – do specjalnej, za małej skrzyni. Przyglądająca się temu Maya też jest nieszczęśliwa. Agenci cierpią tu za miliony Amerykanów i dla ich bezpieczeństwa – zdają się mówić nam twórcy – poświęcają swoje człowieczeństwo. Cóż za ofiara! Cóż za męczennicy – zwłaszcza eterycznie wyglądająca Maya, składająca ofiarę z życia, z młodości... Porcelanowa piękność wyręczająca się podczas przesłuchania (przeprowadzanego zresztą w Gdańsku, filmowym odpowiedniku tajnej bazy CIA w Kiejdanach) pomagierem, wymierzającym zatrzymanemu ciosy na jej żądanie. Obok Mai jest jeszcze jedna agentka poświęcająca się dla walki z terroryzmem – Jessica (Jennifer Ehle). Ta matka trojga dzieci ginie w bazie w Afganistanie w wyniku zamachu wraz z sześcioma innymi Amerykanami.
We „Wrogu numer jeden" tortury przedstawione są jako nieuniknione i zasadne. Widzowie zdający sobie sprawę z reżyserskich technik potrafią się od nich zdystansować. Mniej wyrobieni przyjmą ekranowe credo – pewność ludzi CIA co do tego, że tylko dzięki torturom można było wytropić bin Ladena. Ale dlaczego my, publiczność, mamy wierzyć, że tak właśnie było? Rozwój wypadków oglądamy przecież tylko z jednej perspektywy, walczącej ze złem na świecie Centralnej Agencji Wywiadowczej. Na ekranie zobaczymy, że na wysokim stanowisku pracuje tam muzułmanin, ale jest on jedynym pozytywnym wyznawcą islamu w całym filmie. Motywów postępowania reszty z nich – samych terrorystów – nigdy nie poznajemy. Świetnie zrealizowany obraz Bigelow – realizacyjnej maestrii reżyserki trudno nie podziwiać – gloryfikuje CIA i w sposób jednostronny pokazuje skutki amerykańskiej wojny z terroryzmem, przemilczając jej przyczyny. Dlatego budzi niedosyt, jak każda jednowymiarowa, uproszczona, w sumie bardzo hollywoodzka wizja świata, w której nieskazitelne dobro triumfuje nad otchłanią zła.
Warto dodać, że to, o czym opowiedział scenarzysta, przedstawia się nam jako prawdę. Boal został dopuszczony do archiwów CIA i jej agentów, by „Wróg numer jeden" był rekonstrukcją faktów.
Tak pisze się o filmie. Nie zawadzi jednak odrobina sceptycyzmu w przypadku tak upolitycznionej produkcji jak thriller powstały dzięki „operacji na mocy paktu" Central Intelligence Agency, Białego Domu i Pentagonu.