A życie toczy się dalej...
To nie jest łatwa lektura. Zwłaszcza dla kogoś, kto ma małe dzieci, rodzinę... „Człowiek nie wie, co go spotka za najbliższym rogiem" – to zdanie z autobiografii Jeremy'ego Howe'a brzmi jak memento.
Jeremy Howe
"MamoTata"
Prószyński i S-ka
Nim nastał 25 lipca 1992 r., Jeremy miał cudowną, wykształconą żonę Lizzie i dwie córeczki: sześcioletnią Jessicę i czteroletnią Lucy. Szczęśliwa rodzina. Spokój. Ale tego lipcowego dnia Lizzie pojechała na uczelnię w Yorku, gdzie miała wygłosić wykład. Nie zdążyła, została brutalnie zamordowana. Kiedy Jeremy w środku nocy dowiedział się o śmierci żony, przeżył szok. Ale mimo to nie poddał się rozpaczy – dzień po dniu, z niemałym trudem, wychowywał swoje córki.
I o tym opowiada w książce – momentami wyciska łzy, ale też pokazuje, że nawet tak nieprzygotowany do życia facet dla dobra dzieci gotów jest na wiele wyrzeczeń.
—an