Życie na chińskiej prowincji
Choć ubiegłoroczny noblista wspaniale konstruuje historie i wplata anegdotki, to na zaledwie 100 stronach, bo tyle liczą „Zmiany", umykają nam one błyskawicznie.
Mo Yan zaczyna swoją opowieść w momencie, gdy – wyrzucony ze szkoły – zakrada się na szkolne boisko, by popatrzeć, jak najzdolniejsza uczennica gra w ping-ponga z nielubianym nauczycielem. 50 lat później znowu ją spotka, w zupełnie innych okolicznościach. Mo Yan przedstawia siebie jako typowego życiowego pechowca. Choć dobrze się uczy, zostaje wyrzucony ze szkoły za znieważenie nauczyciela, a gdy stara się o przyjęcie do wojska, trafia do jednostki bez perspektyw. Nawet z kandydatki na żonę nie jest zadowolony. Dopiero pisanie, które przychodzi nieoczekiwanie, zaczyna nadawać jego życiu rytm. To, co fascynujące w tej historii, to obraz Chin widziany oczami dorastającego pisarza. Podziały na biednych i biedniejszych, miejsca do życia złe i gorsze, a w tym wszystkim zaskakujące losy przyjaciół ze szkolnej ławy. Poprzez nieustanne, nostalgiczne powracanie do czasów i bohaterów dzieciństwa Mo Yan zdaje się zestawiać słodycz tamtych lat z trudami i prozą dorosłego życia. „Zmiany" to opowieść o tym, że życie nigdy nie układa się tak, jak sobie to wyobrażaliśmy, ale czasem warto poddać się nieobliczalnemu losowi. Chiński noblista przedstawia pozornie nieważne historie ludzi, ale w tle rysuje zmiany, jakie wydarzyły się w Chinach w ciągu ostatniego półwiecza.
Mo Yan
"Zmiany"
W.A.B.