Łysa fryzjerka w cytrynowym gaju
Nie strzygą modnych fryzur, nie goszczą w śniadaniowych i lifestyle'owych telewizjach, a celebryci nie ustawiają się do nich w kolejce.
Te filmowe fryzjerki są za to kwintesencją serdeczności i bezpretensjonalnej, mądrej kobiecości. I każdy z nas chciałby zajrzeć do salonu, w którym pracują. Najbliżej – godzinny przelot nad Morzem Bałtyckim do Danii – mielibyśmy do Idy, ale ta sympatyczna fryzjerka już tam nie mieszka. Zamieniła pochmurny i wietrzny, ale wciąż piękny kraj na malownicze Sorrento w Kampanii. Oczywiście dla miłości. „Wesele w Sorrento" – polska premiera 1 lutego – Dunki Susanne Bier (m.in. jej dramat „W lepszym świecie" otrzymał Oscara i Złoty Glob) to komediodramat o nagrodzonej nadziei na bardziej optymistyczną przyszłość. Chemioterapia wyleczyła Idę z raka piersi, ale pozbawiła włosów, a toporny mąż, zdradzający ją z młodziutką księgową z firmy, odebrał jej resztki pewności siebie. Planowane małżeństwo córki z synem zamożnego, owdowiałego, osiadłego w Danii Brytyjczyka – zagrał go Pierce Brosnan – uruchamia lawinę wypadków nieuchronnie kończących się happy endem i finałem w cytrynowym gaju należącym do przystojnego wdowca. Zdarzenia są tu zbyt przewidywalne, a motyw weseliska, na którym wiele tajemnic wychodzi na jaw – zupełnie nieodkrywczy, ale pomimo to przyjemnie ogląda się na ekranie ludzi, którzy nie boją się zmian na lepsze, jakkolwiek gwałtownych.
Pragnie ich bezrobotna, otyła Kathi z „Fryzjerki" świetnej niemieckiej reżyserki Doris Doerrie. Samotna matka, z którą mąż rozwiódł się dla jej byłej przyjaciółki – zatrzymując dom i samochód – chciałaby założyć salon fryzjerski w okolicznym centrum handlowym, a potrzebne pieniądze gromadzi, przemycając nielegalnych wietnamskich imigrantów z Polski. Tego filmu nie zobaczymy już w kinach, ale warto go poszukać. Podobnie jak „Chłopca na rowerze" braci Dardenne – belgijskich mistrzów kameralnego kina społecznego. W tej współczesnej baśni Samantha, właścicielka salonu fryzjerskiego, jest dobrą wróżką przychodzącą w sukurs nieszczęśliwemu nastolatkowi. Taka już widać rola filmowych fryzjerek – dzielić się swoim ciepłem z mężczyznami w każdym wieku. Zauważył to niemal ćwierć wieku temu lubiany tutaj Patrice Leconte. Przyzwyczaił nas do wyrafinowanych dramatów psychologicznych, gdzie mężczyźni są jedynie satelitami silnych kobiet. Tytułowy „Pan Hire", na przykład, podglądał sąsiadkę z przeciwka w jej sypialni. A mężczyzna z „Męża fryzjerki", gdy dorósł, ożenił się z kobietą tytułowej profesji, by móc kontynuować rytuały z dzieciństwa. Nietuzinkowi bohaterowie Leconte'a to największy atut jego kina. Jedynego w swoim rodzaju, jak wody kolońskie w „Mężu fryzjerki". Piękna bohaterka grana przez rzymiankę Annę Galienę to jeszcze jedna dobra wróżka niosąca nadzieję na zmiany na lepsze.
"Wesele w Sorrento"
reż. Susanne Bier
Dania, Francja, Niemcy, Szwecja, Włochy 2012