Zbrodnia w imię Boga
Pakistańczyk zabił swoją polską partnerkę, bo uznał, że tylko w taki sposób może zmyć hańbę, jaką okryła jego rodzinę
Pakistańczyk Naeem A. od blisko czterech lat siedzi w polskim areszcie. Trafił tam w czerwcu 2009 r. pod zarzutem zamordowania partnerki i matki czwórki jego dzieci, 31-letniej Agnieszki.
Poznali się w jednej z łódzkich dyskotek w drugiej połowie lat 90. Kobieta miała wtedy zaledwie 18 lat. Choć Naeem M. był żonaty, szybko zostali parą. Agnieszka rzuciła szkołę i przeszła na islam. Na świat zaczęły przychodzić dzieci. Najpierw syn Amir, który dziś ma 12 lat, i co roku dziewczynki: Sonia, Roksana i Anita.
Resztki do jedzenia
W styczniu 2004 r. Agnieszka wraz z dziećmi i partnerem wyjechała do Pakistanu. Tam wzięli ślub religijny, który nie jest uznawany w Polsce. Zgodnie z naszym prawem Agnieszka była kobietą stanu wolnego. Przed ślubem z nią Naeem rozwiódł się z inną polską żoną, Magdaleną, z którą ma syna.
Początkowo pakistańska rodzina dobrze traktowała polską synową i wnuczęta. Z czasem jednak relacje się popsuły. W swoim pamiętniku Agnieszka pisała, że zajmowała ostatnie miejsce w rodzinnej hierarchii. Wyżej stała inna konkubina mężczyzny, także Polka, z którą też miał dzieci. To ją rodzina Naeema traktowała jak prawdziwą żonę.
Agnieszka i jej dzieci dostawały do jedzenia resztki. W telefonicznych rozmowach z matką młoda Polka płakała, opowiadając o swym losie. Chciała wracać do domu.
Udało jej się to w lutym 2005 r. Jednak do Łodzi wróciła sama, bez dzieci. W kraju zatrudniła się w agencji towarzyskiej. Jak twierdziła, po szantażu męża, który zagroził, że nie odda jej dzieci, jeśli za nie nie zapłaci. Została więc prostytutką i oddawała mężowi po kilka tysięcy złotych miesięcznie. Nie skarżyła się policji, bo bała się, że mąż ukryje dzieci i ona nigdy ich nie odzyska.
Po kilkunastomiesięcznym pobycie w Polsce w październiku 2006 r. Agnieszka ponownie pojechała do Pakistanu. Przez ponad rok jej rodzina nie miała z nią kontaktu. Potem kobieta napisała do matki, że udało jej się uciec od męża i skryć w konsulacie. Był luty 2008 r.
Polskie MSZ próbowało pogodzić Agnieszkę z jej pakistańskim mężem. Bez powodzenia. Pakistańska organizacja pomagająca kobietom w liście do konsulatu napisała wręcz, że powrót Agnieszki i dzieci do męża może się dla nich skończyć śmiercią. Urzędnicy pomogli kobiecie i jej dzieciom wrócić do Polski. – Udało się, bo dzieci miały polskie obywatelstwo i nazwiska. W przeciwnym razie byłoby to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe – mówi jeden ze śledczych.
Agnieszka z dziećmi zamieszkała u matki w Łodzi. Niebawem przyjechał za nią do Polski Naeem A. Mężczyzna miał tu kilka firm handlujących tekstyliami. Obiecał płacić alimenty na dzieci. Agnieszka złożyła do urzędu miasta wniosek o mieszkanie socjalne. Sytuacja między byłymi partnerami zaczęła się układać. Mężczyzna przed polskimi sądami uznał dzieci za swoje i dał im nazwisko. Jego nazwisko przyjęła też Agnieszka. Kobieta pogodziła się z Naeemem i przeprowadziła do wynajętego przez niego mieszkania.
Zginęła, bo odeszła
10 czerwca 2009 r. matka Agnieszki A. zgłosiła na policji zaginięcie córki. Dwa dni wcześniej policjanci na jednym z łódzkich osiedli spotkali 9-letniego Amira, który szukał mamy. Kobiety nie było w domu. Ślad po niej zaginął. Dzieci przewieziono do ojca i jego partnerki. Przebywały tam kilka dni, do czasu odnalezienia zwłok Agnieszki.
Jej zmasakrowane ciało odkryto w rowie w miejscowości Dobroń niedaleko Pabianic. Kobieta zginęła od ciosów nożem. Ślady krwi znaleziono w aucie Naeema oraz w obu jego mieszkaniach. Sieradzka prokuratura postawiła Pakistańczykowi zarzut zabójstwa Agnieszki A. Zdaniem śledczych zbrodnią chciał zmyć hańbę, jaką była dla niego ucieczka partnerki z Pakistanu. Twierdził, że złamała reguły obowiązujące w jego kraju. Chciał też odzyskać dzieci. W czasie śledztwa powołano biegłych z zakresu orientalistyki z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy przeprowadzili analizę uwarunkowań kulturowo-społecznych . Jak wynikało z opinii biegłego, kobiety w Pakistanie są w pełni podporządkowane mężczyznom. „Naruszenie tej zasady to godzenie w honor mężczyzny" – napisali biegli. A to oznacza, że nie tylko mężczyzna, lecz także cała jego rodzina może być marginalizowana w tamtejszym społeczeństwie. Tylko karząc osobę, która naraziła na szwank honor rodziny, można zachować twarz, a zabójstwo honorowe nie jest przestępstwem w rozumieniu prawa i zwyczajów w Pakistanie. Jak podaje ONZ, co roku w wyniku tzw. zabójstw honorowych ginie 5 tys. młodych kobiet i dziewcząt. W 2007 r. w samym Pakistanie zamordowano ich 1261.