Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Terroryści z Armii Krajowej

Leszek Pietrzak

W historiografii II wojny światowej Armia Krajowa znajduje poczesne miejsce wśród podziemnych armii okupowanej Europy

Nikt nie kwestionuje wysiłku AK włożonego w walkę z hitlerowskimi Niemcami. Jednak we współczesnej Rosji historyczny obraz AK jest zupełnie inny od tego, który znamy w Polsce. Nie dzieje się tak przypadkowo. W Rosji historia to nadal „polityka robiona wstecz", a historycy mają jedynie pomagać państwu w prowadzeniu rosyjskiej polityki.

71 lat temu w okupowanej Polsce powstała Armia Krajowa – największa podziemna armia w okupowanej przez Niemców Europie. Jej korzenie sięgają września 1939 r., gdy osamotniona Polska prowadziła nierówną wojnę obronną z hitlerowskimi Niemcami i Sowietami. W nocy z 26 na 27 września 1939 r. grupa wyższych oficerów WP z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim powołała konspiracyjną Służbę Zwycięstwu Polski (SZP). Zaledwie dwa miesiące później, 13 listopada 1939 r., rozkazem naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego SZP została rozwiązana, a w jej miejsce powołano nową organizację: Związek Walki Zbrojnej (ZWZ), oparty na strukturach rozwiązanej SZP. Dwa lata później, 14 lutego 1942 r., Naczelny Wódz przemianował ZWZ w Armię Krajową. Była ona integralną częścią Polskich Sił Zbrojnych, podległą Naczelnemu Wodzowi i Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. W szczytowym momencie swojej zdolności bojowej siły AK liczyły ponad 350 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów. Wprawdzie partyzantki sowiecka i jugosłowiańska były w czasie II wojny światowej liczniejsze, ale nie były one tak jak AK jednolitymi organizacjami.

AK była wyjątkową armią podziemną. Była przede wszystkim organizacją ogólnonarodową, ponadpartyjną, która skupiła różne siły polityczne i scaliła inne organizacje konspiracyjne, które powstały w okupowanej Polsce. O wyjątkowości AK świadczył również stopień jej zorganizowania – struktura wojskowa AK obejmowała bowiem wszystkie szczeble organizacji wojskowej, od centrali w Warszawie poprzez szczebel okręgów, obwodów i schodziła aż do poziomu gmin. Wyjątkowe były także formy walki AK z niemieckim okupantem, obejmujące wszystkie jej możliwe odmiany: od walki propagandowej, wywiadowczej po walkę zbrojną. Wyjątkowe były zatem akcje zbrojne AK i wyjątkowi byli dowódcy oraz żołnierze AK, których bohaterstwo i poświęcenie były najwyższej próby. Właśnie to sprawia, że AK jest uważana za najlepiej zorganizowane podziemne wojsko działające w okupowanej Europie, które miało swój znaczący wkład w alianckie zwycięstwo. Bez akcji dywersyjnych i sabotażowych AK z pewnością Niemcy dysponowaliby znacznie lepszym zaopatrzeniem na froncie wschodnim. Bez informacji wywiadowczych zdobytych przez AK-owski wywiad zachodni alianci nie mieli by pojęcia nie tylko o niemieckich planach wojennych, ale i o tym, jakim potencjałem militarnym dysponuje III Rzesza. Trzeba było kilkudziesięciu lat, aby wkład AK w alianckie zwycięstwo mógł zostać doceniony za granicą. Wiedzą o tym Brytyjczycy, wiedzą także Amerykanie. Jednak w współczesnej Rosji nadal nie uznaje się wysiłku zbrojnego AK w walce z hitlerowskimi Niemcami.

W Rosji w czasach rządów Putina podjęto nawet działania, aby historyczny obraz AK zdeformować.

Obraz Armii Krajowej jest w Rosji cały czas fałszowany. Biorą w tym udział historycy, ale także politycy

W rezultacie obrazy AK w Polsce i w Rosji znajdują się po dwóch stronach prawdy.

Rosyjska kontra

Zainteresowanie AK w Rosji zaczęło się po tym, jak 1 sierpnia 2004 r. ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński uruchomił Muzeum Powstania Warszawskiego, które pokazywało bohaterską walkę polskiej stolicy z niemieckim okupantem. Walka ta miała miejsce w sytuacji, gdy prawobrzeżna część miast była opanowana już przez sowiecką Armię Czerwoną. Warszawskie muzeum opowiadające dramatyczną historię powstania w polskiej stolicy eksponowało ogromny wysiłek AK w walce z hitlerowskimi Niemcami w czasie II wojny światowej, ale też i ogromny dramat żołnierzy AK w obliczu sowieckiego wyzwolenia. Właśnie z tego powodu AK na nowo znalazła się w obszarze zainteresowań strony rosyjskiej. W uruchomionej wówczas w rosyjskich mediach kampanii propagandowej temat Armii Krajowej był jednym z częściej eksponowanych. Rosjanie usiłowali zminimalizować wysiłek zbrojny AK w czasie II wojny światowej i próbowali przedstawić ją jako organizację wrogą Związkowi Sowieckiemu i Armii Czerwonej. Swoistym symbolem takiego ujęcia roli AK w czasie wojny był programowy artykuł Natalii Jelisiejewej pt. „Kto oddalał Zwycięstwo", opublikowany 17 stycznia 2005 r. na stronie rosyjskiego portalu Strana.ru prowadzonego przez ówczesnego doradcę prezydenta Federacji Rosyjskiej Gleba Pawłowskiego. Autorka wskazywała w nim, że latem 1944 r. AK podjęła ataki terrorystyczne na wkraczające do Polski wojska sowieckie. Jelisiejewa pisała bez ogródek, że „Armia Krajowa, występując pod hasłami niepodległości Polski, działała metodami kryminalnymi, mając w swoim arsenale terror, zabójstwa i grabieże". Przy czym, jak zaznaczyła, „działania polskich nacjonalistów skierowane były nie tylko przeciwko wojskom radzieckim, lecz cierpiała od nich także ludność polska". W sprawie publikacji Jelisiejewej interweniowała nawet Ambasada RP w Moskwie, która przesłała do redakcji portalu informację o działalności AK wraz z krytycznym ustosunkowanie się do tez artykułu rosyjskiej autorki. Po wielu monitach strony polskiej rosyjski portal opublikował tekst pisma polskiej ambasady i zatytułował je jako „Polskie spojrzenie na Armię Krajową". Okazało się jednak, że z przygotowanego przez naszą ambasadę materiału wycięto wszystkie krytyczne i polemiczne uwagi skierowane do N. Jelisiejewej. Dodatkowo polski tekst został zrelatywizowany poprzez umieszczenie obok niego specjalnego komentarza autorstwa pracownika rosyjskiego MSZ Jurija Iwanowa, który podkreślał, że AK występowała przeciwko „żywotnym" interesom narodu polskiego, a „stosowane przez nią metody walki nosiły kryminalny, bandycki charakter". Ale Iwanow w swoim komentarzu do tekstu przygotowanego przez polską ambasadę przypisał polskim władzom prawną i moralną odpowiedzialność za rzekome morderstwa żołnierzy Armii Czerwonej przez AK. Przy tej okazji Iwanow zaapelował nawet do wszystkich rosyjskich historyków i publicystów, że – na wszelki wypadek – „materiały o działaniach AK przeciwko naszej armii zawsze mieli pod ręką". Było już wówczas jasne, że Rosjanie zaczynają pisać swoją własną historię polskiej AK. Od 2005 r. temat AK był wielokrotnie podejmowany w rosyjskich mediach i przez rosyjskich historyków. Był on obecny także w czasie drugiej kampanii propagandowej, jaką Rosjanie uruchomili na początku 2009 r. w związku ze zbliżającą się w Polsce 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej. Wśród setek rosyjskich publikacji na temat wielkiej wojny ojczyźnianej (rosyjskiej odmiany II wojny światowej – notabene krótszej o dwa lata) i wielkiego zwycięstwa w niej Armii Czerwonej bardzo często przywoływany był temat działalności polskiej AK. Prawie zawsze występowała ona jako organizacja skrajnie nacjonalistyczna, terrorystyczna, kryminalna, wroga Związkowi Sowieckiemu i Armii Czerwonej, atakująca ją znienacka i opóźniająca jej ofensywę. A co najgorsze, będąc w czasie wojny w tzw. pasywnej konspiracji, dopuszczała się zbrodni na polskich obywatelach. Autorami wszystkich tego typu publikacji byli nie tylko rosyjscy dziennikarze, ale także przedstawiciele rosyjskiego aparatu państwowego, parlamentarzyści i politycy różnego szczebla. Kilku z nich w sposób szczególny deprecjonowało rolę AK. Do nich należy zaliczyć zmarłego niedawno jednego z liderów Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) i deputowanego rosyjskiej Dumy Wiktora Iliuchina, a także lidera nacjonalistycznej Armii Woli Narodu Jurija Muchina.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Polacy coraz częściej kupują online. Co ich przekonuje do tej formy zakupów?

Kupujemy na potęgę. Rynek dóbr konsumenckich rozwija się dynamicznie, a my – konsumenci – podążamy za najnowszymi trendami. Kupujemy nie tylko więcej, ale i korzystając ze znacznie...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Piotr BOŻEJEWICZ

Może i koniec, ale nie świata

• TAKO RZECZE [P] •Skoro Obama nawet w części nie okazał się takim cudotwórcą, jak przepowiadali eksperci, to czemu Trump miałby być taki groźny, jak go malują ci sami ludzie?