Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Czekali na sygnał z centrali

Rafał Kotomski

25 lat temu, w 1988 r., wszystko było już przygotowane do wprowadzenia stanu wyjątkowego w Polsce

Agnieszka i Roman mają dzisiaj po 50 lat. Późną wiosną 1988 r., już po fali strajków w Gdańsku, Nowej Hucie i Stalowej Woli, organizowanych przez podziemne struktury „Solidarności", postanowili wyjechać z kraju. Sprawdzonym wcześniej przez przyjaciół szlakiem zamierzali dotrzeć do Belgradu i działającego tam biura komisarza ONZ ds. uchodźców. W tej właśnie instytucji chcieli poprosić o azyl polityczny. A później w obozie przejściowym poczekać na kanadyjską lub australijską wizę emigracyjną. – Mieliśmy dość tego, co nazywano wówczas „życiem w poczekalni". Nierealnych marzeń o normalności dla siebie i dzieci, zmieszanych z pogardą dla rządów Jaruzelskiego. Byliśmy młodzi i pełni energii, ale straciliśmy wiarę, że w Polsce da się jeszcze godnie i w miarę dostatnio żyć. Stąd trudna i bolesna dla najbliższych decyzja o poszukiwaniu szczęścia daleko od ojczyzny – mówią po latach.

Mniej więcej w tym samym czasie – gdyby plany o stanie wyjątkowym zostały wprowadzone w życie – do sekretarza generalnego ONZ trafić mogło przygotowane wcześniej pismo od ówczesnego ministra spraw zagranicznych PRL Mariana Orzechowskiego. Komunistyczny dyplomata i specjalista od ruchu rewolucyjnego w krajowym i międzynarodowym wydaniu tłumaczył się z działań podjętych przez juntę generałów, która niepodzielnie rządziła PRL. Pracami ONZ kierował wówczas Peruwiańczyk Javier Perez de Cuellar. Zanim Orzechowski przekazał mu kurtuazyjne wyrazy szacunku, miał wyjaśnić, że wprowadzenie stanu wyjątkowego w Polsce „wynikało z wyjątkowego niebezpieczeństwa zagrażającego nadrzędnym interesom państwa i narodu polskiego. Spowodowane było potrzebą zapobieżenia licznym wypadkom naruszeń ładu, spokoju i porządku publicznego". A chodziło o „stworzenie warunków umożliwiających szybkie i skuteczne przywrócenie bezpieczeństwa wewnętrznego i powszechnego poszanowania porządku prawnego".

Jaka to melodia? Znana sprzed niespełna siedmiu lat, gdy rankiem 13 grudnia 1981 r. blady i zdenerwowany gen. Wojciech Jaruzelski ogłaszał Polsce i światu wprowadzenie stanu wojennego. Styl tego przemówienia – w przeciwieństwie do drewnianego tekstu przygotowanego dla szefa MSZ w 1988 r. – był o wiele bardziej wyrafinowany. „Dalsze trwanie obecnego stanu prowadziłoby nieuchronnie do katastrofy, do zupełnego chaosu, do nędzy i głodu. Surowa zima mogłaby pomnożyć straty, pochłonąć liczne ofiary. Szczególnie wśród najsłabszych – tych, których chcemy chronić najbardziej" – to tylko próbka propagandowego talentu autora mowy, kpt. Wiesława Górnickiego. Jaruzelskiemu za pierwszym razem udało się wydać wojnę narodowi. Za drugim, choć wszystko było gotowe, z planów tych ostatecznie zrezygnował. Agnieszka i Roman latem 1988 r. nie znaleźli schronienia w Belgradzie. Po kilkunastu dniach tułaczki sfrustrowani wrócili z dziećmi do kraju. Jeszcze nie przypuszczali, że dni socjalistycznego państwa są niemal policzone.

Interes państwa i narodu

Większość historyków nie ma dzisiaj wątpliwości, że wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. było w istocie zamachem stanu. Choć komuniści nigdy nie mieli problemu z łamaniem obowiązującego w PRL prawa, przygotowując kolejną „wojnę polsko-jaruzelską", zadbali o prawne pozory. Służyć miała temu przyjęta przez Sejm ustawa z 5 grudnia 1983 r. o stanie wyjątkowym. Dawała możliwość posłużenia się takim instrumentem w razie zagrożenia wewnętrznego bezpieczeństwa państwa. Można było ograniczyć prawa obywatelskie, a przeciwników politycznych zamknąć w obozach internowania.

Wielu z nich dopiero co opuściło „internaty", gdy MSW pod dowództwem gen. Czesława Kiszczaka rozpoczęło opracowywanie nowych list osób przeznaczonych do odosobnienia. Trudno dzisiaj stwierdzić, na ile różniły się one od tych, którymi milicjanci i funkcjonariusze SB posługiwali się w grudniu 1981 r. We wrześniu 1984 r. dyrektor biura śledczego MSW rozesłał instrukcję 01/84 do szefów wojewódzkich urzędów spraw wewnętrznych. Mieli przygotować wykazy działaczy, których zamierzano internować. W tym czasie pracowano też nad wyznaczeniem miejsc, gdzie mieliby trafić niepokorni. Można się domyślać, że w większości wypadków władze zamierzały wykorzystać ośrodki, które sprawdziły się wcześniej.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Ewa Bednarz

Kredyt z plastiku

Tylko część banków decyduje się na wydawanie przedsiębiorcom kart kredytowych. Znacznie chętniej oferują im dużo kosztowniejsze karty obciążeniowe

Edyta Żyła

Doradzą i przeszkolą

Znaczna część unijnych pieniędzy trafia do doradców, którzy pomagają zakładać firmy lub je rozwijać. Przedsiębiorcy mogą więc liczyć na bezpłatne szkolenia, wsparcie doświadczonych mentorów albo pomoc w przygotowaniu strategii marketingowej