Grosze za złoto
Polscy paraolimpijczycy obsypani medalami w Londynie dostają od państwa na treningi i udział w zawodach 900 zł miesięcznie
Jedni nie chcą nawet na nich spojrzeć, inni podziwiają. Tak jak inni sportowcy w pocie czoła trenują, żeby zapracować na swój sukces. Choć niejednokrotnie zostawiają w tyle wszystkich współzawodników i wracają ze złotem na piersiach, polscy paraolimpijczycy od państwa na treningi wciąż dostają marne grosze. Nie pomógł nawet worek z 36 medalami z ubiegłorocznych igrzysk w Londynie. W tym roku wcale nie będzie lepiej, bo Ministerstwo Sportu już przykręciło niepełnosprawnym kurki z pieniędzmi.
Najważniejsze są igrzyska
Monika Pudlis na handbike'ach ściga się od ośmiu lat. W kraju nie ma sobie równych, a na świecie znalazła się w piątce najlepszych. Na koncie ma już ponad 190 medali, w większości złotych. I zaledwie 600 zł miesięcznego stypendium olimpijskiego od państwa.
Na świat przyszła dwa miesiące przed terminem. Ważyła zaledwie 1,6 kg. Po urodzeniu zdiagnozowano u niej wrodzone zwichnięcie stawu biodrowego. Choć przez lata nie mogła się przełamać, by wyjść do ludzi i zacząć ćwiczyć, dziś ma niejeden sportowy sukces na swoim koncie. Na treningu forsuje ręce tak bardzo, że nie może się sama nawet uczesać. Zaczęła trenować w 2005 r., a już od 2006 r. nieprzerwanie jest mistrzynią Polski w ściganiu się na wózkach inwalidzkich. Trenuje codziennie, przez półtorej godziny pokonuje nawet 60 km. Szybko dostała się do ścisłej światowej czołówki kolarstwa. Już dwukrotnie stanęła na podium w Maratonie Nowojorskim (w 2005 i 2006). W 2011 r. znalazła się w gronie czterech najszybszych kolarek ręcznych na mistrzostwach świata w Danii. Rok później zdobyła czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Kanadzie, a z zawodów o Puchar Świata w Hiszpanii w roku 2011 i 2012 wróciła z brązowymi medalami. Latem ubiegłego roku wystartowała wraz ze 100 innymi niepełnosprawnymi reprezentantami Polski na paraolimpiadzie w Londynie. W 30-stopniowym upale w jeździe na czas na rowerze z ręcznym napędem na dystansie 16 km zdobyła piąte miejsce, w starcie wspólnym na dystansie 48 km także piąte. – Jak dla każdego sportowca, tak i dla mnie najważniejsze są igrzyska – mówi Monika Pudlis. – Pracujemy po cztery lata tylko pod kątem tych zawodów.
Gdyby nie prywatni sponsorzy, olimpijki nie byłoby jednak stać nawet na przygotowanie do takiego startu, o nowym rowerze ręcznym i jego kosztownej konserwacji nie wspominając. Pobyt w Londynie był co prawda bezpłatny, a przelot wszystkim zakwalifikowanym sfinansował Polski Komitet Paraolimpijski, ale gdyby nie regularne treningi, Monika Pudlis o igrzyskach mogłaby jedynie pomarzyć. Państwo zdecydowało się zadbać o swoją dobrze rokującą medalistkę. Przez trzy miesiące: lipiec, sierpień i wrzesień, wypłacało jej po 600 zł stypendium olimpijskiego.
– Kwoty są niskie, nawet jeśli dodamy do tego średnio ok. 900 zł miesięcznie z 4 mln zł, które Ministerstwo Sportu przeznaczyło w tym roku na ponad 300 członków kadry narodowej – mówi Robert Szaj, prezes Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych „Start". – Bardzo szybko możemy obliczyć, że Moniki nie byłoby stać nawet na dojazdy z Ornety do oddalonej aż o 650 km Wisły, gdzie mamy ośrodek przygotowań paraolimpijskich. A muszę zaznaczyć, że 900 zł to średnia kwota, którą będę mógł w tym roku przeznaczyć na jednego sportowca. Niestety, niejednokrotnie musimy dokonywać trudnego wyboru, kto z kadry narodowej dostanie więcej lub pojedzie na zawody za granicę – dodaje Szaj.
Na pokrycie kosztów dojazdu i pobytu na zagranicznych zawodach wszystkich sportowców, którzy spełniają tzw. minimum startowe, czyli ich wyniki dorównują ustalonym średnim wynikom w danej dyscyplinie, „Start" często nie ma pieniędzy. Koszty udziału zawodników w imprezach międzynarodowych są bardzo wysokie. Transport, pobyt za granicą i wpisowe to co najmniej 30 tys. zł na jedne zawody. Prezes musi więc zawężać kryteria i dodatkowo eliminować najsłabszych z tych, którzy osiągają minimum startowe. Robert Szaj ubolewa także nad tym, że państwo wpisało finansowanie przygotowań do olimpiad i mistrzostw niepełnosprawnych sportowców w zadania własne, a teraz przykręca „Startowi" kurki z pieniędzmi. W 2013 r. Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych od ministerstwa otrzymał bowiem o 1 mln zł mniej niż rok wcześniej. W zaproponowanym przez minister Joannę Muchę budżecie na 2013 r. na sport wyczynowy (w tym osób niepełnosprawnych) przewidziano 187,97 mln zł. Polski Związek Lekkiej Atletyki dostanie ponad 9 mln zł, a Polski Związek Kajakowy 5 mln zł. „Start" Roberta Szaja, który otrzyma 4 mln zł, oprócz niepełnosprawnych lekkoatletów przygotowuje do zawodów sportowców aż 15 innych dyscyplin.